w e l c o m e

Witam wszystkich na blogu i serdecznie zapraszam do zapisów!

Czwartek, 23 sierpnia 2012 roku

Wysłane zaproszenia:

P O L E C A M Y:

Isla de los Suenos

poniedziałek, 27 sierpnia 2012





Kim Yin Joon
25 lat | 3 marca 1987 roku | mafioso

Korea Południowa, Seul.


Widzisz lekko podniszczony budynek i zastanawiasz się, co też takiego w sobie ma, że wielu ludzi się przy nim kręci. Nie jest to żadna imprezownia, bo gdyby była, przecież byś o tym wiedziała. Z jakiegoś powodu jednak, szum jest ogromny. Zainteresowana, omijasz ludzi i kierujesz się prosto do wejścia. Kubki, miski i wazony na podłodze, stole i gdzie się da. I chłopak. Niesamowicie przystojny, skupiony na pracy na kole garncarskim. Oblizywał co chwilę wargi w kuszący sposób. Byłaś nim zachwycona, a kiedy spojrzał na Ciebie, poczułaś, że się rumienisz. Nie wiadomo kiedy, skończył i podczas gdy ty, obserwowałaś jego pracę, on obserwował Ciebie. Znajdowaliście się tam zupełnie sami. Spytał o imię, a Ty oczywiście zapomniałaś, jak się nazywasz.  Jednak, w końcu udało Ci się powiedzieć. Na jego ustach widniał uśmiech, ujął Twoją dłoń i wyszedł z Tobą na zewnątrz, a przed budynkiem stał bardzo luksusowy samochód. Nie wiedziałaś, co powiedzieć. Książę? Otworzył Ci nagle drzwi, a Ty wsiadłaś. Drogie perfumy, bardzo pociągające i on na za kierownicą. Wyruszyliście, a on wypytywał Cię, czym się zajmujesz i o inne, niewiele znaczące rzeczy. Kiedy dojechaliście, on niczym dżentelmen otworzył Ci drzwi. Weszliście do bardzo znanej restauracji, która słynęła z wysokich cen. Nie było problemów ze stolikiem, zarezerwowano Wam najlepszy, jaki tylko był. Odsunął Ci krzesło, byś usiadła, a potem sam to zrobił. Zamówił coś, czego nawet nie znałaś z nazwy i nie potrafiłaś wymówić. Ah! Jaki cudowny był jego francuski akcent. Opowiadał Ci o sobie, kiedy jedliście, a Ty byłaś jeszcze bardziej nim zachwycona. Jego rodzina go wręcz odrzuciła i będąc dzieckiem kazali opiekunkom go zabawiać. W sumie, jak klasyczny paniczyk. Ciebie i tak to zachwycało. W dodatku, znowu się zarumieniłaś, kiedy to wstał i nad stolikiem zlizał z Twego policzka bitą śmietanę. Nie znaliście się. Był da Ciebie, niczym ideał. Zapłacił za Was dwoje, a potem spytał, co chciałabyś robić. Wybrałaś imprezę nad morzem i pojechaliście. Kiedy się tam pojawił, a obok byłaś Ty, szeptano ze zdziwieniem. Ignorował to i cały wieczór był cudowny.  Kochał się z Tobą namiętnie... Nie wiedziałaś, głupia dziwko, że gra. Chciał Cię tylko przelecieć i zgrywał dżentelmena. Kiedy Cię posuwał, liczył, którą już jesteś. Widzisz, jaka jest jego osobowość. Nie licz na więcej.


Wyjdź stąd, Ty głupia dziwko. Nie zrozumiałaś jeszcze?
Chciałem Cię przelecieć. Niczego więcej. 
Nawet nie wiem, którą już jesteś, co udało mi się nią manipulować.





Afiliacje



[Cześć. Wątki, powiązania i cała reszta na yes. Lee.]

niedziela, 26 sierpnia 2012

people are strange

F L Y N N  E L Y E S
urodzony ósmego stycznia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku
uczeń czwartej klasy liceum, syn pijaka spod sklepu oraz prostytutki

Jego historia nie jest zbyt ciekawa. Otóż, w roku tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzecim jedyny syn wziętego prawnika, niejaki Ethan Elyes, miał brać ślub. Z młodziutką, słodką śpiewaczką, Amandą. W wieczór kawalerski Ethan zaciągnięty został do klubu ze striptizem, gdzie poznał piękną prostytutkę, Tarę. Nie mógł jej się oprzeć, dopuścił się więc zdrady tuż przed ślubem. Jak gdyby nigdy nic, przysięgał następnego dnia Amandzie miłość i wierność przed ołtarzem. I wszystko byłoby pięknie, gdyby parę miesięcy później w ich życiu nie pojawiła się ciężarna Tara. Na nic zdały się błagania, procesy. Testy ojcowskie wykazały jednoznacznie, kto jest ojcem jej dziecka. Ethan został porzucony przez Amandę, ośmieszona rodzina zerwała z nim wszelkie kontakty, zostawiając go z niczym. Ethanowi nie pozostawało nic innego, jak zaczepić się owej prostytutki. Nie miał nawet mieszkania. Dalej było już tylko gorzej. Coraz więcej alkoholu, coraz więcej kłótni, wreszcie narodziny małego chłopca, o którego nikt nie dbał od samego początku. Jak on w ogóle się uchował?
Sam nie dba o nic, bo nie ma o co. Rodzice nie nauczyli go, jak to jest mieć szacunek do czegokolwiek. Tym bardziej, do siebie. Nie dba o to, jak wygląda, jak się czuje. Nie rusza go ból. Lubi wdawać się w bezsensowne bójki, lubi robić sobie krzywdę, właściwie nie miałby nic przeciwko, gdyby w końcu umarł. Bo kogo by to obeszło? Jego nie. Wszystko mu jedno. Może nie jeść, może nie pić. Pewnie dlatego jest chudy, jak patyk i wygląda, jak siedem nieszczęść. Od używek nie stroni, co też urody i wdzięku mu nie dodaje. To nie jest tak, że on jest niegrzeczny, niekulturalny. Jego po prostu nic nie obchodzi. Do szkoły chodzi, jeśli nie ma nic lepszego do roboty. A zwykle nie ma. Z ludźmi, z własnej woli, nie rozmawia. Nawet z ładnymi dziewczynami. Na takie woli się pogapić. Nie ma nawet aspiracji, by je przelecieć. Nie jest najbardziej urokliwym i szarmanckim chłopakiem na świecie, poza tym zwyczajnie nie ma ochoty na podrywy. Woli sypnąć kasę i wynająć jakąś prostytutkę, do której wcale odzywać się nie musi. Bo potrzeby ma, jak każdy facet, które trzeba zaspokoić. Dlaczego miałby się wstrzymywać? Inteligencji odmówić mu nie można. Kto miał okazję z nim porozmawiać, bywa wręcz zszokowany tym, ile chłopak wie. Po prosty szybko zapamiętuje, załapuje, przetwarza, analizuje. Iście logiczny umysł. Gdyby chciał, uczyłby się pewnie całkiem nieźle i miałby przed sobą całkiem niezłą przyszłość. No właśnie, gdyby chciał. Ale nie widzi w tym sensu. Nie ma celu. Żyje z dnia na dzień, poszukując. Dość desperacko, trzeba przyznać. Bywa, że i on nie ma sił. Że mu ręce opadają. Stąd słabość do używek, okaleczań, czy nawet prób samobójczych. Nie, Flynn nie jest zgorzkniałym chłopakiem, który ma pretensje do wszystkich i wszystkiego wkoło. Wręcz przeciwnie. Uśmiech nierzadko można ujrzeć na jego twarzy. Trochę nieobecny, oczy zamglone, ale zawsze. Szybko jednak popada w skrajne emocje. Od euforii, przez histerię, po wściekłość. Nigdy nie wiadomo, jak zareaguje i czego się po nim spodziewać. Nigdy nie kłamie. Wręcz przeciwnie, rozpowiada dokoła, co myśli. Stały bywalec imprez, na których jednak rzadko bawi się w innymi. Woli obserwować. Kochający tylko swoją starą, zniszczoną już bardzo gitarę. Posiadacz całkiem niezłego głosu. Nie wierzy w przyjaźń, miłość, żadne głębsze uczucia. Każdy ma we wszystkim jakiś interes i pilnuje tylko własnego nosa. Z takiego założenia wychodzi Flynn. Rzadko przebywa w domu. Spotkać można go wszędzie. Jak włóczy się samotnie po mieście i poza nim. Jak pije w jakimś barze, bawi się w klubie, przesiaduje nocami w parku albo gra na gitarze na ulicy, zbierając pieniądze na alkohol, papierosy, narkotyki, prostytutki, czy inne przyjemności. Niezdolny, w swoim przekonaniu, do żadnych uczuć wyższych. Nic go nie rusza. 
Wygląda niedbale. W starych, zniszczonych trampkach chodzi od lat. Ubiera w to, co znajdzie w domu. Po ojcu, jego znajomych albo klientach matki, którzy zbyt pospiesznie się ubierali. Ewentualnie to, co sam wynajdzie za jakieś grosze. Najczęściej po prostu jakieś stare dżinsy i równie stara koszula albo tshirt. Po co zwracać na to uwagę? Jest wysoki, i to nawet bardzo, mierzy bowiem sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu. Do tego chudy jak patyk. Szczupła twarz, z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi, szczęką, nosem. Dość pełne usta, niedbały zarost. Burza wiecznie roztrzepanych, ciemnych włosów i równie ciemne, wiecznie zamglone oczy. 
Oto i Flynn.

[Hej ho! :D No to tego, zapraszam do wątków z Flynnem :D Wbrew pozorom, nie jest z nim tak tragicznie i da się coś z niego wykrzesać :D]
 Faye Stone 
 Zawsze Częściej nazywana 'Fire' 
♣ Ktoś Kobieta która zmieniła świat. 
 Postać Bohaterka dla całego Fairfax. 
Zabójca Świadek w sprawie zabójstwa Bernice 
Dziewczyna Kochanka Berenice 
Szurnięta Wesoła dziewczyna chodząca do ostatniej klasy 
Księżniczka Egoistka Ateistka 
Rozpieszczana  Indywidualistka  Bezbożnica 
Heteroseksualna Biseksualna 
Zachłysnęła się Urodziła się 14 lutego 1994 roku w Fairfx 
Przebywa Mieszka w dość dużym domu w centrum miasta 
Jej kryjówka pokój mieści się na piętrze 

------------------
Jedyny nie gasnący płomyczek w Fairfax
------------------
Miłością samą nie da się zapełnić tej pustki. Pustka ta spowodowana jest nie śmiercią, a morderstwem. Morderstwem tej jedynej. Kochanej przez Faye, Berenice. Dziewczyna długo wracała do normalności. Faye kochała swoją przyjaciółkę szczerze i bardzo mocno. Ale kochała ją inaczej niż wszyscy. Ona ją kochała jak swoją kochankę. Berenice ponoć to nie przeszkadzało. Odwzajemniała uczucie Faye, ale nie chciała, żeby ludzie o nich wiedzieli. Płomień ich miłości zniknął w momencie kiedy Berenice zniknęła bez śladu. Faye wyjechała wraz ze swoją matką i ojcem do Włoszech. Mieszkała tam przez rok, ponieważ ojciec Faye dostał tam pracę i nie chciał zaprzepaścić swojej szansy na zdobycie fortuny. Jednak jedno złe jego posunięcie zadecydowało o ich powrocie do Fairfax. Faye ponownie wprowadziła się tam dwa tygodnie przed znalezieniem ciała Berenice. Nikt nie uwierzyłby kto ją odnalazł. Faye pewnego dnia szukając nie wiadomo czego natrafiła na opuszczony dom. Obrzeża Fairfax nie były zbyt miłym miejscem. Faye lubiła takie miejsca. Ciche i spokojne. Poszła do tego domu, żeby opłakiwać zaginioną Berenice. Obejrzała cały teren. Kiedy weszła do składziku na różne mopy i szczotki, znalazła Berenice. Na początku była wstrząśnięta tym. Wiedziała, że nie może ruszyć ciała, bo zostanie podejrzaną o jej zabójstwo, a jednak zrobiła to... Na pożegnanie dziewczyna pocałowała ją w czoło. Ciało jej przyjaciółki nie wyglądało ciekawie. Wszystkie rany dziewczyny zostały zapisane w akcie zgonu Berenice. Po tym zdarzeniu Faye nie mogła się pozbierać. Najtrudniejsze było spojrzeć ludziom w oczy i powiedzieć, że to nie ona. Wiedziała że ludzie ją osądzają o śmierć, bo znalazła ją. Dziewczyna miała załamanie nerwowe. Rodzice wysłali ją, 'dla jej dobra' do szpitalu psychiatrycznego. Tego Faye nie mogła znieść najbardziej. Jej rodzice wysłali ją tam po tym co się stało, myśląc, że zapomni o swojej miłości. Faye nie jest aż taka łatwa jak się wydaje. Ona potrafi zapanować nad sobą. potrafi przekonać wszystkich ze jest okej. nie potrafi jednak zapomnieć. Za każdym razem kiedy wspomina jej wspólne chwile spędzone z Berenice uroni kilka niewidocznych łez.
-------------------
Diabeł w ludzkiej skórze 
-------------------
Pomimo jej uroku osobistego, ma też coś jeszcze. Nie jest to jej wygląd, który zapewne przyciąga wielu gapiów tylko coś innego. Coś o czym wie na pewno nie jedna osoba. Nasz aniołek ma też różki. O tak! A jakie długie. Dziewczyna tylko udaje taką spokojną. Cicha woda, brzegi rwie! Faye to dziewczyna która się nie przecenia. Zna swoje możliwości i stara się ich nie nadużywać. Nie raz trafiła do dyrektora za naganę od nauczyciela. Najczęściej słyszy się, że to właśnie ona podstawiła komuś świnię pod nogi. Jest odpowiednikiem diabła szkolnego. Nie boi się powiedzieć co sądzi. A nauczył ją tego nie kto inny jak Berenice, oraz jej pan psycholog którego poznała w szpitalu psychiatrycznym. Gdyby nie to, że w aktach ma zapisane zaburzenia psychiczne to dawno trafiłaby do szpitala. Tak na prawdę to nie ma żadnych zaburzeń psychicznych. Dziewczyna poprosiła swojego psychiatrę aby to napisał, żeby właśnie nie trafiła do więzienia. Pan doktor się zgodził, ale dziewczyna musiała słono zapłacić. Oddała mu swoje ciało. Teraz może kazać jej przyjść do siebie do domu, a ona bez gadania musi do niego iść aby przypadkiem nie wymazał czegoś w jej aktach. Boi się, że i tak nadejdzie taki czas. Niektórzy sądzą, że zmieniła się od czasu zaginięcia Berenice. No ale co oni mogą wiedzieć, skoro przez rok jej nie było Fairfax? Tak na prawdę nikt na razie nie wie co zdarzyło się we Włoszech, a zdarzyło się tam wiele rzeczy... Tylko Faye zna swoją tajemnicę, a powierzyć mogłaby ją tylko jej. Tylko Berenice... Wiele osób dopytywało się jej co się tam stało, ale ona siedzi cicho. Tylko jej rodzina wie co się tam stało. Wszyscy jednak wiedzą że od tamtego czasu trzyma się na dystans od mężczyzn. Stresuje się w ich obecności, i tylko domyślać się można co się stało.
------------------
Iskra, która potrafi rozpętać piekło.
------------------
Faye jest jak iskra która w każdej chwili może rozpętać piekło. Dziewczyna nie zdaje sobie sprawy ile znaczą rzeczy które robi. Często nie potrafi się opanować i wybucha niczym wulkan. Tak. To jest dobre porównanie. Jest jak wulkan. Nie wiadomo kiedy wybuchnie. Wiadomo, że można się tego spodziewać każdego dnia, o każdej porze. Faye uznawana jest za kobietę która nie zna granic. Zna tą granicę. Jest nią śmierć ukochanej osoby. Do tego sama nigdy by się nie posunęła. Pomimo to nie potrafi patrzeć jak coś umiera. Boi się nawet zabić pająka. Ogień którym jest Faye, czasem jest bardzo mały. Ledwo się tli. Zdarza się to tylko wtedy kiedy jest smutna. Powoli gaśnie żeby w końcu się wypalić, i zapalić z powrotem. Niestety potrzebuje czegoś co ją ponownie zapali. Mogą to być żarty z ukochaną przyjaciółką, a mogą też to być zwykłe słowa otuchy. To jej jak najbardziej wystarczy aczkolwiek uwielbia kiedy ktoś się jednak o nią troszczy. W szkole czasem nazywana Fire. Ludzie lubią ją zazwyczaj za jej poczucie humoru, które posiada pomimo tragedii która ją spotkała. Mało osób zna jej rodzinę. Nigdy nikomu się nie chwali, że ma  córkę siostrę, która ma zaledwie cztery miesiące, brata o dwa lata starszego, który jest narkomanem i matkę byłą projektantkę. Jedynie wspomina o swoim ojcu, który jest miejscowym policjantem. Wiele osób szanuje ja właśnie ze względu na niego. Czasem nawet broni się nim, że naśle go na kogoś. Teraz już nie działa to tak jak wtedy kiedy była mała. Ludzie się zmieniają i nie widzieli nigdy żeby jej ojciec skarcił któregoś ucznia ze szkoły. Jedyny szokujący widok dla nich, był taki, że zabrała Faye na przesłuchanie, mówiąc do niej jak nie do córki, tylko mordercy. W głębi serca sądzi, że rzeczywiście zabiła Berenice, z zazdrości. Faye na jakiś czas wyparła się jego, ale potem stwierdziła, że nie warto. Jest bardzo zmienna. Raz go kocha, a raz nienawidzi. Podczas jednego dnia potrafi zmienić to trzysta razy.
------------------
To co na zewnątrz też jest ważne.
------------------
Ludzie na prawdę bardzo często nie zauważają piękna które ich otacza. No ale co zrobić skoro mamy cały czas zamknięte oczy. Boimy się tego co piękne. Boimy się, bo jest to zdradliwe. Wielu ludzi przechodzi obok mnie nie zwracając nawet uwagi na to czy się znamy czy nie. Ale to dlatego, że boją się mnie. Tak na prawdę boją się tego co mnie spotkało. Boją się, że zarażą się ode mnie bólem i pustką pozostawioną przez Berenice. Ja nie mogłam się bać. Nie wiedziałam co mnie czeka. Teraz wiem. Jestem Faye Stone. Dziewczyna o długich jasnych blond włosach które czasem wiją się jak węże. Mam wielkie królewskie oczy które nie jednej osobie kojarzą się z niebem. Moja cera przypomina kolor piasku. Czasem można nawet zauważyć na twarzy piegi. Staram się je jakoś maskować aczkolwiek różnie z tym bywa. Usta mam pełne i różane. Ważę niecałe 60 kg. Mierzę ponad 175 cm wzrostu. Moje nogi są chude jak patyki. Jestem dość silna co można na pierwszy rzut oka zauważyć, bo jestem umięśniona. Ubieram się tak jak chcę. Nikt nie zabrania chodzić mi w rurkach, T-shirtach z różnymi obrazkami i szpilkach. Do szkoły spokojnie mogę chodzić w skórzanych kurtkach których i tak nigdy mi nie zabraknie. Nawet kiedy jestem w szkole chodzę jak na wybiegu, a to wszystko przez moją matkę, która jest była projektantką mody. Ja jestem byłam jej modelką. To ja jako pierwsza prezentowałam jej rzeczy na niewielkim wybiegu w naszym domu w Fairfax. Teraz wybieg został przeniesiony do ogrodu, wycięty w środku i robi za donicę. Smutne, prawdziwe i dziwne.
---------------------
Ludzi poznaje się po czynach i słowach.
----------------------
Jeżeli ktokolwiek chce się czegoś o mnie dowiedzieć powinien zajrzeć do mojego notatnika. Zapisane jest tam wszystko o moim życiu, upodobaniach i wybrykach. Pierwsze co każdy powinien wiedzieć to to, że jestem wegetarianką. Moja rodzina nie je mięsa. Bardzo często jadam sushi. Szczególnie lubię tajską kuchnię. Jeżeli chcesz, żebym ci coś ugotowała to lepiej nie licz, nawet na kotleta. Moje zdolności kulinarne ograniczają się do zaparzania herbaty. A tak przy okazji. Jestem uczulona na wiśnie albo czereśnie. Nigdy ich nie rozróżniam więc lepiej nie dawać mi ich. Uwielbiam jagody i truskawki. Czasem chodzę na dzikie pole truskawek za lasem w Fairfax. A więc powinieneś też wiedzieć, że mam kota którego uroczo nazwałam Kluska. Zwierząt wprawdzie powiedziawszy nie lubię, ale ona uwiodła mnie od razu swoim spojrzeniem. Jeżeli na pierwszy rzut oka oceniasz mnie jako nudną dziewczynę która nie odróżnia się od innych to się mylisz. W końcu nie wiele dziewczyn gra w gry. Ja jestem ich wielką fanką. PSP zawsze mam w swojej torebce, a na mojej komórce znajdziesz nie jedną grę. A co do świata nowoczesności to śmiało mogę się pochwalić, że na razie korzystanie z różnych elektronicznych rzeczy nie jest dla mnie trudnością. Czasem czatuję. Poznaję tam ludzi z którymi czasem nawet się spotykam. Jeżeli chodzi o miejsce w którym mnie znajdziesz to na pewno będzie to park. Lubię siedzieć na świeżym powietrzu. Aczkolwiek lubię też zamknięte sale. Łatwo się do nich dostać. wystarczy wsuwka do włosów, albo spinacz. Czasem wchodzę do którejś z nich i przesiaduję tam lekcje. Zdarza się to raz na miesiąc, ale zdarza. 
------------
Przyjaciół trzymaj blisko. Wrogów jeszcze bliżej.
------------
Wspomnieniami trzeb żyć, a nie być.
------------
Tylko patrząc w odbicie można zobaczyć kim się jest.
------------

------------------
Słowa rzucane na wiatr.
------------------
Witam tych co nie zdechli po pierwszych dwóch zdaniach. Faye. Ta postać na pewno zostanie mi w pamięci. Na gifach, znajduje się Freya Mavor. Lubię długie wątki które ciągną się w nieskończoność. Byle były z sensem i bardzo ciekawe. Faye można znaleźć wszędzie, a szczególnie w cichych miejscach i odosobnionych. Starałam się kierować tym, żeby była uniwersalna. Niektóre rzeczy skopiowałam z innej karty postaci, ale mojego autorstwa. Piosenka w załączniku to Oasis- Stop Crying Your Heart Out. Chciałabym, żeby trochę pożyła, więc nie każcie mi jej zabijać. Ave i krzyżyk na drogę.

Normalnie nienormalna...Idealnie nieidealna...

Dlatego jestem zdania, że czas powinien wszystko wybaczyć i zapomnieć albo zapomnieć i wybaczyć. Kolejność nieobowiązkowa, a nawet śmiem twierdzić – dowolna.

Nicke Papulias

Fajnie być największą szajbuską, wśród szajbusów.

Dla jednych dziewczyna z problemami o podłożu psychicznym a dla innym taka istotka co jej wszędzie pełno. Zawsze uśmiechnięta. Wieczna optymistka. Nic jej chyba nie zepsuje humoru. No chyba że liczymy brak czekolady w szafce. Nie tylko od czekolady jest uzależniona. Jej obsesją są również: truskawki, stare filmy, książki oraz oczywiście MUZYKA. Ta dziewczyna żyje by śpiewać a śpiewa by żyć.Truskawki może jeść tonami a i tak zawsze będzie jej mało. książki pochłania z prędkością światła a filmy, jedynie te z Audrey Hepburn, może oglądać godzinami.Oprócz tych filmów wielbi ponad życie Alicję w Krainie Czarów.  Można więc ja spotkać w bibliotece, to jej drugi dom. W kinie lub w spożywczaku gdzie wkurza sprzedawcę zbyt długim wyborem truskawek lub czekolady. Nie lubi czwartków.

546528_340835016006743_904640255_n_large

 Cóż Nicke wygląda jak każda szesnastolatka. Posiada długie blond włosy otaczające jej jasną, smukłą twarz. Tam znajdują  się duże, brązowe oczka za szkłami jej okularów, oczywiście zerówek:) Ma wąskie, ale za to pełne usta oraz zgrabny nosek. Jest szczupła i jest z tego dumna. Długie nogi ukrywa zazwyczaj pod czarnymi jeansami. Do tego biały top i czarna, skórzana kurtka.


Nicke jest w połowie Greczynką. Jej ojciec Grecki biznesmen przyjechał do Fairfax przyjechał w interesach a znalazł... miłość swego życia.  Matka Nicke zakochała się w facecie od pierwszego wejrzenia z wzajemnością. Wzięli ślub i spłodzili Nicke. Teraz mieszka w pięknym domu, chodzi do tutejszego liceum i jest super szczęśliwa. Spodziewa się rodzeństwa w postaci siostry. Posiada kota imieniem Zipp.
Avril-lavigne-sk8er-boi-mv-screencaps-hq-music-19783976-800-600_large
Holly: Czwartek... Dzisiaj czwartek? Czwartek! Niemożliwe, to potworne!
Paul: Co jest takiego potwornego w czwartku?
Holly: Nic, ale zawsze nadchodzi niespodziewanie.

W skrócie:

Avril-lavigne-beautiful-blonde-cute-hair-favim.com-170834_large
Nicke Papulias

Data ur.: 10.10.1996r. Fairfax

Uczęszcza do I klasy tutejszego liceum. 

 Nijak nie jest związana ze sprawą zabójstwa Berenice.


Pierwszy cytat: Alicja w Krainie Czarów, kolejne: Śniadanie u Tiffaniego.  Wizerunek: Avril Lavigne

piątek, 24 sierpnia 2012

Masochistka z powołania.

 JOSEPHINE COSTANCE DELENAY
 Urodzona 11 lipca tysiąc dziewięćset dziewiędziesiątego czwartego roku w Londynie.
Uczennica klasy IV tutejszego liceum. Była przyjaciółka zamordowanej.
Częsty gość w szpitalu, mająca za sobą nieudaną próbę samobójczą.Córeczka radnego i kobiety z depresją. Ofiara domowej przemocy.

Josie, moja mała, słodka Josie. To Ciebie zawsze najbardziej lubiłam wiesz? Od zawsze. Taka słodka i niewinna, czasami strach było na Ciebie patrzeć, człowiek bał, że rozpadniesz się na drobne kawałeczki. Rodziłaś się, na moich oczach, rozkwitałaś. Byłam z Ciebie dumna jak własna matka z dziecka. Z początku taka niewinna i grzeczna, cnotka, zakonnica w ukryciu, dobre dzieciątko z niepokalanego poczęcia.  Ale zawsze Cię lubiłam, jako jedyna, z nich wszystkich byłaś prawdziwa. Moja porcelanowa laleczka.

Umarłam. Dawno temu padłam na kolana, zdeptana, obdarta i brudna. Umarłam, a dusza ulotniła się ze mnie powoli, boleśnie rozdarta. A wszystko działo się tak nie spodziewanie, że nawet me imię cisnące Ci się na usta, nie zdołało wydostać się na zewnątrz. Zmniejszona do rozmiarów wirusa, nic nie znacząca, grzeczna dziewczynka, pochowana żywcem sześć metrów pod ziemią. Umarłam, gdy tylko odeszłaś, gdy głucha cisza odpowiadała na nasze nawoływania.
Czy ty naprawdę istniałaś? Czy kiedykolwiek szeptałaś  prawdę, obdzierając mnie ze skóry? Czy to wszystko mi się śniło, a potem minęło, prysnęło jak bańka mydlana? Czy ma chora wyobraźnia zgubiła mnie znowu? Doprowadziła do ślepego zaułka, kazała krzyczeć, wierzgać i gryźć wargi do krwi? Czy to tylko mi się zdawało?  Czy to tylko była gra, której reguł nigdy nie poznałam? Zapomniałam, minęło, upłynęło, przesypało się przez palce jak piasek, ziarenko po ziarenku, powstała dziura, ogromna, ciemna, pusta, przerażająca. Upadłam, naiwna i głupia, ślepa kochanka głupca, chora psychicznie, zagubiona istota, biegająca za białym królikiem w niebieskim ubranku, wariatka. Wymyśliłam sobie koniec świata, wybuch nastąpił, niestety wciąż oddychałam. Cii. Nie pytaj. To długa historia, zwykła, nużąca, powtarzalna, oglądana tysiące razy na kinowych ekranach.Wiedz, że byłam, żyłam, istniałam, marzyłam, w dziwny sposób cierpiałam. Masochistka z powołania, czerwona stróżka przecinająca bladą, kruchą skórę, słona kropla spływająca po popękanych wargach. Blond kosmyki wijące się niesfornie, niebieskie oczy ukrywające się pod wachlarzem długich, gęstych rzęs, uśmiech, smutny, niewyraźny, nieobecny błąkający się po twarzy, przeciągniętej delikatnymi rysami. Chodzące metr siedemdziesiąt prawdziwego nieszczęścia.Z każdą sekundą coraz bardziej wymykająca Ci się z rąk, rozkładająca się na twych oczach, milcząca, choć jednocześnie nawołująca pomocy.  Błagająca, gryząca swe dłonie do krwi, zgubiona w korytarzach dantejskiego piekła, twoja największa życiowa porażka. Jak to się stało? Jak się zaczęło, nim wijąc się z bólu krzyknęłam? Co stanowiło początek, aby wreszcie zniknąć niespodziewanie i cicho, nim zdążyłam uchylić powieki i wygiąć swe wargi w uśmiechu? Minął rok, miesiąc, a może to było wczoraj? Nim znalazłam się na kolanach, nim podarłam sukienkę, nim pozwoliłam białej tkaninie pokryć się szkarłatem, nim zaczerpnęłam ostatniego haustu powietrza, nim nauczyłam się, że tak naprawdę nie ma szczęśliwego zakończenia, nim krzyknęłam błagalnie, gdy nadzieja ulotniła się z nas powoli, a ty wciąż nie wracałaś.

Kiedyś. Bywałam ostrożna, dobierałam rozsądnie słowa, bojąc się, że Cię zranię. Twierdziłaś, że jestem krucha, że konkurować mogę z najdroższą chińską porcelaną, ocierałaś mi krew spływającą z kącików ust i przytulałaś mocno do siebie, za każdym razem jak wpadałam w panikę. Wiedziałaś, że nigdy nie byłam szczęśliwa, ofiara domowej przemocy, z pamiątkami na ciele pozostawionymi przez ojca. Muskałaś je kiedyś palcami i zapewniałaś, wmawiałaś, że dzięki temu kochasz mnie jeszcze bardziej. Czy ty w ogóle istniałaś? Czy istniałyśmy my wszystkie? Czy może tylko to sobie wymyśliłam, chcąc pierwszy raz w życiu poczuć się szczęśliwa. Wykreowałam, stworzyłam, narysowałam na wyrwanej niedbale, pożółkłej kartce papieru. Od zawsze cholernie kreatywna, cholernie wścibska i cholernie uparta. Miałam swoje humorki, dzielnie jednak znosiłaś me wrzaski, krzyki i groźby, czasami śmiejąc się z tego wszystkiego. Bo jako jedyna z nas wszystkich nie kryłam tego, że w głowie mam zamęt. A poza tym? Dostosowywałam się zawsze. Przytakiwałam ochoczo na każdą twą propozycję, znosiłam w milczeniu te wszystkie pełne politowania uśmiechy twoich znajomych. Oni nie rozumieli, dziwili się Tobie i mi, zastanawiali się jakim cudem jeszcze żyłam, kiedy opuściłam swą norę, kiedy wybiegłam spod miotły, kiedy się pojawiłam?

  Josephine! Josie, ona nie żyje rozumiesz?! Umarła, zniknęła, jej nie ma, nie wróci! Rozumiesz co do Ciebie mówię? Josephine spójrz na mnie do cholery! Czego się śmiejesz?! Oszalałaś, naprawdę oszalałaś! Nie pieprzę Josie, znaleźli jej ciało i nie każ mi spierdalać!

Dzisiaj. Zmartwychwstałam, powoli się wydostałam, wykopałam na zewnątrz, głodna, spragniona sprawiedliwości,  dobra dziewczynka, niczyja córeczka, osoba bez serca. Co się ze mną stało? Kiedy zboczyłam z drogi, przez którą wraz z tobą tak dzielnie kroczyłam? Kim się stałam, zagryzając swe wargi do krwi i przejmując od Ciebie pewne zachowania. Jakbyś żyła we mnie, nieco mniej odważna, rozważna, ciekawska. Nagle przejrzałam na oczy, obudziłam się chyba, rozwiązałam język, zaczęłam mówić zbyt wiele. Już o nic nie pytałam, nie przejmowałam się niczym, straciłam  przecież już wszystko. Byłabyś ze mnie dumna widząc jak wiele się nauczyłam. Jestem nową dziewczyną. Szczerą, złośliwą, brutalną niekiedy lecz dla bliskich wciąż tak samo niewinną. Maski, które nosiłaś idealnie pasują na mnie. A to wszystko teraz jest takie łatwe, banalne, cholernie przejrzyste.

Widziałeś ją? Josephine, kim ona się stała? Pomyślałbyś? Stała się nagle cholernie..Wyraźna. Nie ukrywa się już za nikim, nagle odważna, możliwe, że wyzywająca, nawet bardzo. Pamiętasz Halloween? Tak, to ta sama ubrana w kostium króliczka z playboya, jakby zapomniała, że zawsze zakładała habit zakonnicy.

Nie jestem normalna. Stoję przed lustrem, zupełnie naga. Przechylam lekko głowę, rozchylam pełne wargi, opuszkami palców muskam jedną, podłużna bliznę na biodrze. Przymykam oczy, lazurowe, intensywnie niebieskie, długie rzęsy łaskoczą me policzki, rumienie się lekko, nieprzyzwoicie. Kulę się w sobie, zwijam w kłębek i gryzę swe usta, długie paznokcie wbijam w delikatną skórę. Nie płaczę, już dawno tego nie robię, dorosłam. Nauczyłam się rozróżniać dobro od zła, prawdę o fałszu, potrafię uszczypnąć się i wrócić z marzeń do rzeczywistości. Minęło wiele czasu, wiele sekund, tysiące ziarenek piasku przesypało się w klepsydrze. Nie otaczam się już bańkami mydlanymi, nie wierzę i nie modlę się o lepsze jutro. Wsuwam dłoń w burzę poplątanych, blond kosmyków, końcówki łaskoczą mnie w twarz. Wreszcie wstaje, podchodzę do szafy i nasuwam na kościste, chude ciało sukienkę, krótką, wyzywającą. Czy mówiłam już jak bardzo polubiłam prowokowanie? Jak bardzo nie jestem już grzeczna?  Jak bardzo chciałabym byś była dumna z tego jak dzielnie zmartwychwstałam i połatałam postrzępione ciało i serce. Jesteś dumna prawda? Zawsze byłaś.

Oni*Ona*Uchwycone*Wspomnienia
________________
uf. jest. Karta przerobiona na potrzeby tego bloga, jest na innych ale tam jakoś się nie przyjęła, zresztą tak jak i ja. Josie nie gryzie, nie chciałam jednak zdradzać zbyt wiele. Mam nadzieje, że tu pozostanę na dłużej. Twarzy użyczyła Amber Heard.Aktualizowane 26.08 o godzinie 17.20

I never knew who am I..



N O E M I     "Nems"   G A T E S

słodka osiemastoletnia prostytutka
angielka
nie wie kiedy dokładnie się urodziła, zna tylko rok
żywy towar, niechciane dziecko
nie zna prawdy o sobie
świadek zabójstwa



Niezbyt normalna dziewczynka przychodzi na świat w jednej z angielskich melin. Jej rodzice, bezdomni i bezrobotni, nie są zachwyceni narodzeniem białowłosej. Nie mają pieniędzy ani chęci, by ją utrzymywać. Wiedzą, że nie dadzą sobie rady. Chodzą więc od domu do domu i proponują nielegalną sprzedaż dziecka. W końcu państwo Gates litują się nad przybyszami oraz maleństwem i kupują dziecko. Wszystko jest prowadzone w tajemnicy, nikt nie chce, aby ktokolwiek się dowiedział. To jest nielegalne. To jest niebezpieczne. Jeśli ktoś miałby o tym pojęcie, Gatesowie oraz Pierrese wylądowali by w więzieniu.
Dziewczynka rozwijała się i dorastała nieświadoma tego, że była żywym towarem oraz tego, że państwo Gates nie są jej prawdziwymi rodzicami. Wszystko zostało idealnie zatuszowane i nikt, ale to nikt, nie chciał uświadamać jasnowłosej kim jest naprawdę. A kim właściwie była? Kiedy ją dostali nie miała nawet imienia. Nie wiedzieli na kogo wyrośnie ani jaką kobietą w przyszłości będzie. Wzięli ją w ciemno. Wzięli ją, bo była zbyt mała by żyć tak jak jej rodzice w tym okrutnym świecie. Dzięki nim weszła w świat bogactwa oraz elegancji. Przybrani rodzice zapewnili jej wszelakie dobro materialne i obdarowali niezwykle wielką miłością. Mimo że wychowali ją w wyrachowanych warunkach, nie była rozpieszczoną dziewczynką. Noemi - tak ją nazwali. Słodziutka Noemi Gates.
Białowłosą w dzieciństwie dręczyły koszmary, w których to nękały ją dziwne mistyczne stwory i potwory oraz rzeczywiste osoby. Ciągle opowiadała o tych ludziach ze snu. Sądziła, i mocno wierzyła, że oni istnieją i pragną jej coś przekazać, jakąś ważną informację. Niestety, nikt jej nie wierzył, a nawet ją wyśmiewano. Wszyscy byli realistami, zamknięci na świat rzeczywisty. Nie potrafili wierzyć ani marzyć. Nie potrafili samodzielnie śnić. Wszystko było kreowane według Nems. Później, gdy ludzie zaczęli na nią patrzeć jak na dziwaczkę po tych różnych historiach, nie mówiła już nic. Zamknęła się w sobie, nie odzywała do nikogo. Jedynie krzyczała. W nocy. Kiedy to sny znów ją nękały. Pani Emilie oraz Pan Andree Gates obawiali się, że jasnowłosa ma problemy psychiczne, więc postanowili ją wysłać do psychologa. Ten jednak stwierdził, że dziewczynka ma się dobrze i nie potrzebna jest jej pomoc psychiczna. Koszmar stał się realny w dniu, kiedy skończyła siedemnaście lat. Więc stosunkowo niedawno, gdyż Neomi jest teraz dziewiętnastolatką. Prześladował ją mężczyzna. Chodził za nią wszędzie. Nawet do toalety publicznej. Nikt znów jej nie uwierzył, bowiem mężczyzna dobrze się maskował - był niezauważalny. Młoda kobieta jednak czuła, że ktoś ją obserwuje i ma zamiar zrobić jej krzywdę. Jej intuicja podpowiadała jej, że musi uciekać. Jak najdalej. Nie potrafiła jednak opuścić swojej "rodziny".




Nie uciekła, została i to był chyba najgrszy jej błąd w życiu. Nieznajomy nadal ją obserwował, tylko intensywniej i nagle wszyscy zaczęli wierzyć panience Gates. Mężczyzna był wszędzie. Na każdym kroku Noemi go spotykała. Przerażał ją niesamowicie, więc siedziała w domu. Musiała jednak chodzić do szkoły. I... wtedy to się stało. Noemi Gates została porwana. Zaczęło się poszukiwanie, lecz w Anglii jej już nie znaleźli. Pobita, zmolestowana i zgwałcona trafiła do Fairfax. Owy nieznajomy zabrał jasnowłosą do wspomnianego miasteczka. Przez wiele tygodni przetrzymywał ją w swoim domu, wykorzystując przy tym seksualnie. Nie.. To nie był dom. Tam było wiele dziewcząt, do których przychodzili nieznajomi, czasem obelśni, ludzie - najczęściej mężczyźni. Tym dziewczętą, młodym i ponętnym, płacili za usługi erotyczne. Właśnie w to wciągnął ją Olaf, rosyjski alfons, który z pewnych przyczyn przeniósł się do Ameryki. Nems nie raz próbowała uciec z tego miejsca, jednak za każdym razem męzczyzna ją znajdował, bił i za włosy targał do jej nowego "domu". Biedna i bezbronna musiała dopuścić się najgorszego: zabójstwa.
Źle traktowana Nems chciała się zemścić na "szefie", lecz ten, ciągle pilnowany i szanowany przez resztę, był nieosiągalnym celem dla panienki Gates. Postanowiła ona skrzywdzić kogoś innego. Gdy nieznany jej, dość stary, mężczyzna przyszedł do niej wieczorem z walizką pieniędzy, rzuciła się na niego i odgryzła wargę. Potem było już z górki - walnęła mu z całej siły w twarz, a ten przewrócił się na łóżko. Pod poduszką miała schowany nóż. Szybkim ruchem go wyciągnęła i wbiła prosto w sercę ofiary. Mężczyzna zmarł na miejscu. Ale jej było mało, za mało. Rozebrała go i nożem rozcięła pionowo jego brzuch. Wyjęła wnętrzości, zaczęła się nimi bawić.
Dostała reprymendę. Surową karę. Znów została zamknięta na cztery spusty, a w dodatku była głodzona. Schudła tragicznie i o mało co nie umarła z głodu. W końcu ją wyciągnęli. Nakarmili. Napoili. Kazano jej wrócić do zawodu, a ona bez sprzeciwu się zgodziła, boją się, że znów ją skrzywdzą. Od tamtego czasu jest posłuszna Olafowi i przynosi mu duże dochody.





Nems nie sprzeciwia się, nie dąży do swoich celów i przestała nawet marzyć o wolności. Czeka jedynie na księcia na białym koniu, który pomoże wyrwać się z jej koszmaru. Czeka, to za dużo powiedziane - ona nie ma czasu na czekanie. Ciągle zapracowana nie ma czasu na nic. Pozostaje jej tylko nadzieja, że ktoś się pojawi. Ktokolwiek. Pragnie by uwolniono ją z tego koszmaru; nawet za cenę śmierci. Ona pragnie śmierci. Od czasu kiedy ją porwano nie myśli o niczym innym niż o zakończeniu swojego marnego żywotu na tym okrutny, przepełnionym złem świecie. Gates jest osóbką bojaźliwą; wystarczy, że krzykniesz lub podniesiesz zbyt wysoko rękę w jej towarzystwie, a ta kuli się już ze strachu. Niebywale łatwo ją zranić, skrzywdzić. Chociaż, gdy to zrobisz nie będzie bezczynnie stała i czekała na kolejny cios. Noemi weźmie nóż i wsadzi Ci go między żebra bądź przetnie tętnicę szyjną, albo wbije prosto w serce. Poradzi sobie nawet z największym tyranem świata dzięki swojej inteligencji i sprytowi. Cwana lisica z niej. Czasami zbyt uważana za osobę psychicznie chorą, aczkolwiek białowłosa nie bierze tego dosłownie. Wie, że ludzie są cyniczni czy ironiczni, lubią rzucać kąsliwymi uwagami.
Ładna kobietka. Chuda. Moglibyście policzyć przez skórę wszystkie kości w jej drobnym ciałku. Wygląda na kruchą, słodką istotkę - taka też jest, acz umie o siebie zadbać. Jej przeraźliwie szczupłą sylwetkę ma przez niedożywienie spowodowane długim przebywaniu w zamknięciu bez jedenia ani picia. Białe włosy dziewczyny są, wbrew pozorom, naturalne. Długie, lekko falowane okalają jej delikatne ramionka i część pleców. Oczy jasnowłosej mają odcień fioletowy. Co? Fioletowy? A i owszem. Choruje ona bowiem na rzadką chorobę "Alexandria's Genesis", która powoduje, że jej tęczówki mają taki niespotykany kolor. W dodatku, dzięki chorobie nie miesiączkuje, ale jest płodna. Przez chorobę nie wyrastają jej też włosy nigdzie indziej prócz włosów na głowie, rzęs i brwi, z czego swoją drogą się cieszy. 
Gates jest psychiczna i niezdecydowana pod wieloma względami - mimo licznych mężczyzn będących w jej łóżku, dziewczyna nie jest pewna swej orientacji. Co prawda, lubi ładnych, pociągających chłopaków w jej wieku bądź starszych mężczyzn, aczkolwiek częściej zerka na dziewczęta. Szczególnie te, wydające się podobne do niej lub wyglądające ciekawie. Dziewczyna sama nigdy nie wygląda pospolicie, wręcz jej ubrania są dziwne - jak nie z tej epoki. Nosi długie sukienki rodem ze średniowiecza. Lubuje się w gorsetach, które namiętnie nosi. Ponadto ma zawsze ciekawe spinki (wyglądające równie nie z tej epoki).



Berenice nie znała Noemi, Nems nie znała Berenice. Tak na prawdę nic ich nie łączy, nigdy się nie znały nawet z widzenia. Jednak pewnego razu panienka Gate ją zauważyła. Gdzieś w bocznych uliczkach Fairfax. Za nią podążał nieznany białowłosej mężczyzna, przystojny mężczyzna. Fioletowooka nie sądziła, że zrobi jej coś złego. Wyglądali raczej na pokłóconą parę, ale jak już wiecie Gates za dużo sobie wyobraża, a mało przyswaja faktów z świata realnego. Chłopak przyłożył jej chusteczkę do ust, a tamta zemdlała. Noemi nie wiedziała o co chodzić, a w kolejne kłopoty wplatać się nie chciała. Nic nie zrobiła. A teraz ciągle głośno w mediach i gazetach o Berenice. I jeszcze te zdjęcie zabitej. W snach Noemi ciągle ją widzi, jej twarz przed oczyma. Czuje się winna. Przecież powinna coś zrobić, ta jednak tylko patrzyła. Patrzyła i patrzyła. Nawet pomocy nie wezwała. Najlepsze jest to, że nikt, a nikt nie wie, że jasnowłosa wszystko widziała. Ona sama tez nie chciała robic nikomu kłopotu. Co za słodkie dziewczę - zabójstwo zostało popełnione, ta nie chce pisnąć ani jednego słówka. Zapewne gdyby ktoś ją szantażował... albo groził. W końcu biedaczka bojaźliwa.



------------------------------

ONA
[w budowie]
 
 POWIĄZANIA
[w budowie]

WSPOMNIENIA
[w budowie]

-------------------------------

[cześć i czołem. już się znamy, więc to co zawsze obowiązuje.
kartę kocham. A niech mi ktoś ją zasłoni to zabiję, bo taka cudna i w ogóle oh i ah. 

Lenka. ]

Motto ijimete, motto ijimete...

Ostrzeżenie: Kurwa, wulgaryzmy!


H I K A K I N
25 lat | 11 lipiec 1987 roku | basista | morderca | homoseksualny




Cóż, nie najlepszy ze mnie przykład dla młodzieży i tak dalej. Lubię kraść, schlać się i pieprzyć z pierwszym lepszym facetem. Ojciec też tak robił. Co z tego, że kiedy on szalał i obracał kogo się dało, w domu siedziały jego głodne dzieci? Kobieta dała mu się wyruchać, to teraz miała. Nie będzie nic robił, ponieważ jest wolny, a jakieś głupie bachory ograniczać go nie będą. Skoro już wiecie, to nie dziwcie się mojej osobowości i całej reszcie, jak Wam opowiem.
Wychowywałem się z bliźniakiem u ciotki, ale ze mnie nie potrafiła tak, jak z niego zrobić posłusznego chłopca. Kolegowałem się ze starszymi od siebie, wracałem późno do domu. Irytowałem ją, jak nie wiem, więc chcąc wzbudzić we mnie złość i zjechać moją ambicję, zaczęła porównywać mnie z bratem. Wkurzać mnie, to to niezbyt wkurzało, jeśli chodziło o to, jaki byłem ja, a jaki on. Innymi słowy, miałem ją gdzieś i zaczynałem rozkręcać się bardziej. Nauczyciele w szkole ciągle ją wzywali, a ona wiedząc, że i tak będę dalej robił to, co chciałem, słuchała tego jedynie. Brat prosił, żebym w końcu skończył z zadawaniem się z kryminalistami, ale poza tym nie zrobił nic ku temu, sam z siebie.
Wyprowadziłem się do Tokyo, kiedy tylko osiągnąłem pełnoletność. Kyoto, w którym się urodziłem, nigdy nie miało dla mnie wielkiego znaczenia, więc nie planowałem nigdy do niego wracać. Wystarczyło kilka dni, a ja należałem już do jednego z najbardziej obserwowanych przez policję gangów. 
I poznałem Alpharda, zacnego lidera.
Spodobałem mu się i nie odmawiał mnie sobie. Jako jedyny ze wszystkich kochanków, mogłem mieszkać z nim w domu i spać w jednym łóżku. Wielu chciało być na moim miejscu i często miałem problemy z tegoż powodu. 
Zakochałem się w nim, cholera. Chociaż on widział we mnie jedynie zabawkę, ja byłem mu niesamowicie oddany. Imaginowałem sobie, że odwzajemnia uczucia. Nowy, starszy ode mnie, pojawił się w gangu. Chyba wiecie, co było dalej.




W Ameryce zamieszkałem na stałe, będąc ze swoim zespołem na tournée. Chłopaków pięciu, którzy mieli dość gangowego życia (w tym ja), zechciało sobie stworzyć fajny zespół. I tak, stałem się basistą i wokalistą. Jednak wiem, że to nie o tym chcecie słuchać, co? Wszyscy są ciekawi, czy to ja jestem tym, który zabił Berenice Haggerty.
Owszem.
Nie znosiłem tej zarozumiałej suki. Byłem jednak cierpliwy i nie zamierzałem od razu posunąć się do zabicia jej. Zdecydowałem się na to, bo ta cierpliwość nie była nie wiadomo jaka. Wyładowałem na tej cholernej dziwce całą frustrację, jaka we mnie siedziała. Zaczynając od tej, jaką czułem do ojca, który w dupie miał mnie i brata, kiedy byliśmy mali, a kończąc na gwiazdorskiej. Wszystko zrobiłem tak, by nikt nie wiedział nigdy, że to ja. 


Wyglądam, jakbym robił sobie dobrze.

Jestem okrutnym skurwysynem, jak już Wam mówiłem. Jeśli ktoś by mi podpadł, na pewno skończyłby nie lepiej, niż tamta szmata. Niesamowity sadysta. Wkurzony, mógłbym nawet roztrzaskać na Tobie gitarę. Zakochanie, a raczej odrzucenie sprawiło, że bawię się uczuciami ludzi. Lubię być kimś, kim nie jestem, aby mieć rozrywkę. A aktor ze mnie wspaniały, naprawdę. Wiele osób nawet nie wie, że wśród nich jest taki psychol, jak ja. Naiwniacy, myślą, że wiedzą o mnie wszystko. Nie posunę się przed niczym, kiedy będę miał jakiś znaczący cel. Chociaż Wy uważacie, że jestem bezuczuciowym sukinsynem, to jednak jest osoba, dla której mógłbym zrobić wszystko. Mój brat bliźniak. Wydaje się, że między nami nie ma braterskiego uczucia czy czegokolwiek, ale to mylne. 
Chcesz znać moją osobowość w lekkim skrócie?
Skurwiel. Sadysta. Blagier. Zabójca. Ohhh, a nawet i seksoholik.




Chcesz wiedzieć jeszcze kilka rzeczy? No niech będzie. Słuchaj.

▷ Jestem alergikiem i nie mogę jeść przyprawy, która uchodzi za afrodyzjak - lubczyk. Nawet będąc obok rośliny, która tak dokładniej nim jest, zaczynam kichać i mam katar. Wkurwiające.
▷ Niesamowity ze mnie fan nogi. FC Barcelona!
▷ Lubię modeling, gdyby fotograficzny aparat był facetem, by mnie pewnie rżnął.
▷ Kiedyś ćwiczyłem boks tajski, karate i aikido.
▷ Nie tylko gram na basie w swoim zespole i napieprzam wokalem, ale też chwalę się byciem autorem wielu piosenek i melodii.
▷ Lekki ze mnie schizofrenik, co staram się ukrywać.
▷ Hikakin. Hikakin Yatsugaya.



Wyszła całkiem ładna piosenka, nie?





[Cześć, Lee wita. Wątki i powiązania na yes. Kocham tę kartę.]

* W tytule: Drażnij mnie bardziej, drażnij mnie bardziej.




Rodzeństwo może sprzeczać się między sobą, lecz nigdy nie dopuści do głosu obcego.


v i l l e m o   m e i d e n

25 lat

początkująca dziennikarka

zatrudniona na okres próbny w New York Times

biseksualna


Ćwierć wieku temu w Nowym Jorku na świat przyszło pierwsze dziecko państwa Meiden. Urocza jasnowłosa dziewczynka pierwsze promienie słońca ujrzała trzeciego kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku. Od razu stała się oczkiem w głowie swojego ojca, który był emerytowanym strażakiem. Jako że w pierwszą ciążę jej matka zaszła dość późno, bowiem w wieku czterdziestu jeden lat, lekarze nie byli pewni co do stanu zdrowia dzieci. Na szczęście i Villemo i jej brat bliźniak urodzili się całkowicie zdrowi.
Dzieciństwo minęło dziewczynie spokojnie, może i nie mieli za dużo pieniędzy, ale rodzice robili wszystko, żeby ich dzieciom niczego nie brakowało. Od zawsze nierozłączni, nic dziwnego więc, że wszyscy się zdziwili, kiedy wybrali różne kierunki studiów. Villemo poszła na dziennikarstwo, natomiast jej brat ukierunkował swoją przyszłość jako stróż prawa.
Co więc robią tu, w Fairfax? To co każdy: starają się rozgryźć zagadkę zabójstwa Berenice Haggerty. Blondynka wie, że jeśli jako pierwsza napisze o tym artykuł, który trafi do jej gazety, od razu awansuje. Dlatego razem z bratem robią wszystko, żeby odkryć prawdę.


Niech Was nie zwiedzie jej niewinny wygląd. To tylko jedna z jej sztuczek, bowiem ta oto dziewczyna ma do perfekcji opanowane manipulowanie ludźmi. Nikt jeszcze nie poznał jej prawdziwej twarzy, Villemo od wielu lat pracowała nad stworzeniem idealnych masek, każdą na inną okazję. Raz jest zagubioną w świecie dziewczynką potrzebującą opieki, a przy drugim spotkaniu zmienia się w pewną siebie dziewczynę, która nie zawaha się przed niczym żeby tylko dostać to, czego pragnie. Blondynka wyznaje kilka zasad, ale najważniejszą jest: po trupach do celu. Myślisz, że ją znasz? Mylisz się.
Najpierw będzie Cię obserwować, żeby się przekonać, czy rzeczywiście możesz posiadać jakieś istotne informacje. Potem się  z Tobą spotka, tak po prostu zaprosi Cię na drinka do jednego z lepszych barów. Nie będzie nic wspominać o przesłuchaniu czy wywiadzie, uśpi Twoją czujność. Stanie się miłą dziewczyną, z którą można pogadać o błahych sprawach. Jednak nie na długo. Jak tylko zdobędzie Twoje zaufanie zmieni się w kuszącą uwodzicielkę. Będzie prowokować, manipulować, kusić... aż Cię zdobędzie. Nie ważne czy jesteś dziewczyną czy chłopakiem, i tak wyląduje w Twoim łóżku. A wtedy już  po Tobie... jak tylko zaśpisz zniknie, zostawiając Ci liścik z miejscem i godziną kolejnego spotkania. Dopiero wtedy przejdzie do rzeczy, a Ty, zauroczony nią i pragnący więcej dobrego seksu, na wszystko odpowiesz.
Nie ignoruj jej. Nie wychodź z założeniem, że ta drobna kobieta nic Ci nie zrobi. Ona potrafi więcej niż możesz się  spodziewać, a jeśli po prostu ją olewasz, stajesz się jeszcze łatwiejszym celem. Skąd wie, że to akurat Ty masz coś na sumieniu? Nie, nie jest aż tak dobrym detektywem. Ale ma brata, który tak się dziwnie składa, że pracuje jako policjant. Wiesz już co mam na myśli, prawda? Otóż uroczy bliźniak kochanej Villemo jest równie bezwzględny jak ona. Przekazuje jej wszystkie informacje, oczywiście na tyle sprytnie, żeby nikt z przełożonych tego nie zauważył. Uwierz mi, nie chcesz się spotkać z tą dwójką sam.


Z jednej strony jest to dziewczyna delikatna, jak niezapominajki, które czają się w jej tęczówkach. Długie rzęsy rzucają lekki cień na blade policzki, gdy oczy w kształcie migdałów mrużą się, uważnie przyglądając się nowo poznanej osobie. Zwykle przeciągnięte czerwoną lub czarną szminką usta uśmiechają się z pogardą, gdy patrzy w Twoją stronę. Na tle bladej jak porcelana skóry najbardziej wyróżniają się powieki, które są zawsze pomalowane czarnym cieniem, a rzęsy wydłużone specjalną mascarą. Właściwie gdy na nią patrzysz, to pierwsze co się rzuca w oczy to właśnie usta i oczy. I o to chodzi.
Nie przejmuj się faktem, że mierzy tylko sto siedemdziesiąt centymetrów. Mało? Na pewno więcej niż niektóre kobiety, ale też mniej od większości mężczyzn. Wzrost idealny, a jeśli do tego dojdą jeszcze szpilki, które uwielbia, to wcale taka niepozorna nie jest. Dodatkowe dziesięć czy czternaście centymetrów robi różnicę. A kiedy już Twoje bystre patrzały ominął jej twarzyczkę i skierują się w dół, na pewno zauważą długie jasne włosy. Nie to blond, nie to biały. Najlepsze określenie to tlenione, gdyż już od kilku lat Villemo nałogowo je rozjaśnia. Kiedyś były ciemniejsze, ale o tym nie wiesz. Tak, piękne ma te włosy, które swobodnie zwisają jej z ramion, spływając w dół po wyraźnie rzucających się w oczy piersiach. Nie są ani za duże, ani za małe, po prostu w sam raz. Spoglądasz jeszcze niżej i dostrzegasz, że włosy swoją długość kończą w okolicach pępka. Dalej są zaokrąglone biodra i długie, zgrabne nogi. I już nie masz wątpliwości co do tego, że może się ona komuś podobać.


o n i   ||   o n a   ||   o   n i e j


**********************************



m a t t i a s   m e i d e n

25 lat

policjant

w ostatnim czasie przeniesiony do Fairfax

heteroseksualny


Dokładnie pięć minut i czterdzieści siedem sekund po swojej siostrze na świecie pojawił się słodki jasnowłosy chłopiec. Przypomnę jednak, że fakt ten miał miejsce trzeciego kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku w Nowym Jorku. Chociaż Mattias zdobył serca całej rodziny, to czuł się trochę gorszy od siostry, bowiem to ona narodziła się pierwsza. A chłopak, jak to brat, bardzo chciał się  nią opiekować i żałował, że nie był starszy. Mimo wszystko rodzeństwo dogadywało się  nadzwyczaj dobrze i tak jest do tej pory. 
Kiedy przełożeni przenieśli go do Fairfax, żeby pomógł w śledztwie dotyczącym zabójstwa Berenice Haggerty, Mattias miał już plan. Zabrał ze sobą siostrę, która właśnie starała się o zatrudnienie na stałe w jednej z najbardziej znanych nowojorskich gazet. Tym sposobem zamieszkują sobie w miasteczku już prawie trzy miesiące, jednak nikt nie wie, że są rodzeństwem. Wynajmują sąsiednie pokoje w hotelu, poza nim się nie spotykają. Gdyby ktoś z komisariatu się dowiedział, że Meidena i wścibską dziennikarkę coś łączy, to chłopak mógłby już się żegnać z posadą. Dlatego wszystkie informacje przekazuje siostrze potajemnie, a ona robi z nich właściwy użytek.


Chyba rodzinne jest, że i Mattias na pierwszy rzut oka wygląda jak bardzo milusi chłopczyk. Może to wpływ siostry a może fakt, że tak jak ona nic nie potrafi na to poradzić. Nie wnikajmy głębiej tylko zastanówmy się, jaki to nasz blondynek jest. Jego prawdziwa twarz chowa się za lekkim uśmiechem i nieśmiałym wzrokiem błękitnych tęczówek. Jest to tylko maska, na którą nabiera ludzi, szczególnie kobiety. A tak się szczęśliwie składa, że jego szefem jest pani policjant, która już nie raz nabrała się na jego sztuczki. Po trupach do celu, nieprawdaż? Tak, nie mylicie się. Właściwie to nic go nie różni od siostry, też zrobi wszystko, żeby uzyskać najlepsze sprawy i zdobyć unikalne informacje.
Zazwyczaj działa tak samo, a urocza szefowa nic nie zauważa i za każdym razem nabiera się na jego gierki. Na początku pochwali jej nową fryzurę, która w rzeczywistości wygląda jeszcze gorzej od poprzedniej. Dorzuci do tego jeszcze kilka przesłodzonych komplementów, a potem uroczo się zarumieni i wróci do pracy, zawstydzony swoim zachowaniem. Zauroczy starszą od siebie kobietę czerwonymi policzkami, które na bladej skórze wyglądają naprawdę wspaniale. Kilka kolejnych dni poświęci na obserwację zachowania kobiety, która będzie chciała go poderwać. Nic z tego, będzie udawał, że nie dostrzega tych wszystkich spojrzeń i aluzji. Będzie obojętny... do czasu. Po jakimś tygodniu znowu zmieni taktykę i przyniesie jej czekoladki w podziękowaniu za powierzenie mu tak ważnej sprawy. Kobieta nie wytrzyma i weźmie go z swoim gabinecie, myśląc że tym razem będzie inaczej i wreszcie będą ze sobą sypiać cały czas. Myli się, po pieprzeniu jej na biurku, Mattias się zmyje na kilka kolejnych dni. Owszem, wróci ale z prośbą. Będzie udawał tego uroczego chłopaczka, który potrzebuje pomocy. Informacji o osobach, które mogą być zamieszane w zabójstwo. Kobieta ulegnie, wszystko mu wyśpiewa, a on zaprosi ją na drinka. Potem szybki seks w samochodzie i koniec... na jakiś czas. Jak tylko będzie potrzebował czegoś nowego, scenariusz się  powtórzy. I to nie raz.


Tak jak siostra, jego uroda jest dość urocza. Niebieskie oczka spoglądają na każdego z nutą nieśmiałości, a na blade policzki często wkracza wymuszony rumieniec. Blond kosmyki opadają luźno na czoło, kręcąc się i zawijając za uszami. Też ma bladą karnację, a jego ciało zdobią dobrze wyćwiczone mięśnie. Bardziej uważny obserwator zauważy, że jest to tylko powłoka, którą pokazuje ludziom. Jak ktoś go zna to wie, samym spojrzeniem mógłby zabić, a jego ręce już niejedną osobę pobiły i nie za jeden spust pociągnęły.
Wysportowana sylwetka mierzy sobie sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów, co mu bardzo odpowiada, bo lubi na wszystkich patrzeć z góry. No i oczywiście nie można zapomnieć o tatuażu, który ma z prawej strony klatki piersiowej. Właściwie nic ciekawego, ot taki normalny chłopak.

Rodzeństwo.
Choćbyśmy nie wiem, jak bar­dzo so­bie dokuczali...
Gdy przyj­dzie niebez­pie­czeństwo jed­no dru­giego nie poz­wo­li skrzywdzić...
Do­kuczać możemy so­bie wza­jem­nie, ale in­ni nie mogą,
Bo nie kochają nas tak jak my siebie nawzajem...
I w tym tkwi nasza siła. 


o n i   ||   o n   ||   o   n i m



[No hej, Pinky Was wita i przedstawia swoją niespodziankę :) Wątków chcę, a co <3]

Była jak samotny, roześmiany anioł, unoszący się nad powierzchnią ziemi, zachwycony, że może latać, a jednocześnie cierpiący na samotność.

Carleigh Aurora Haggerty 

Urodzona letniego wieczoru trzydziestego czerwca tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku w amerykańskim Norfolk, jako druga z kolei córka pary szanowanych lekarzy-kardiologów: Jennifer i Georga Haggerty. Młodsza siostra zamordowanej przed dwoma laty Berenice oraz studiującego już Jaggera. On choisit ses amis, on ne choisit pas sa famille.
Pozornie niewinna duszyczka. W rzeczywistości jednak mała intrygantka zamknięta w swoim własnym świecie marzeń. Władcza, beztroska, przebiegła, skryta, słodka, mściwa, egoistyczna oraz pełna zabójczej hipokryzji biseksualistka, bez większego problemu wzbudzająca bezgraniczne zaufanie w ludzkich sercach.

I: Czasem marzę, że jestem Audrey Hepburn.(...) czuję wtedy, że mogłabym zmierzyć się z całym światem.

Nie wiem, od czego zacząć, ponieważ do opowiedzenia jest tak wiele, a czasu jakby zawsze za mało. Pewnie nikogo z was już to nie dziwi - w życiu rodziny Haggerty narobiło się przez ostatnie dwadzieścia cztery miesiące naprawdę wiele zamieszania. Można by z powodzeniem napisać o nim książkę, która wśród opinii publicznej zyskałaby miano bestselleru i pobiła na głowę najbardziej wyszukane historie świata, jeśli ktoś oczywiście darzy sympatią łzawe dramaty i podnoszące ciśnienie w żyłach biografie. Nieprzespane noce spędzone na ciągłym rozmyślaniu oraz wzajemne pretensje kierowane za pośrednictwem ostrych słów w końcu musiały spowodować nagły, lecz i spodziewany rozłam rodziny. Chociaż ten bez cienia wątpliwości nastąpił już o wiele wcześniej, w momencie, kiedy Berenice zaginęła. Carleigh była wtedy stanowczo zbyt młoda, aby cokolwiek rozumieć z wydarzeń owej feralnej nocy, jednak z biegiem upływu dni i miesięcy głupie nadzieje na wyrwanie się koszmaru głęboko przepadły, dając niezaprzeczalny znak na to, że ona już nie wróci. Tym razem nie bawiła się, jak to najlepiej umiała robić, ale wpadła we własną pułapkę bez wyjścia - została zamordowana.
Dziś na półce nocnej w pokoju najmłodszej latorośli stoi zakurzona fotografia przedstawiająca trójkę roześmianego rodzeństwa wypoczywającego przed wielkim domem w Los Angeles, gdzie, co roku spędzali wspólne wakacje u dziadków wraz z zapracowanym rodzicami. Zabawne, jak już wtedy się od siebie różnili - wystarczyło tylko spojrzeć na Jaggera, szczerbatego i uroczego postnika z wymalowanym od ucha do ucha uśmiechem na pucułowatej buzi czy Nice, małą damą z wysoko zadartym podbródkiem. Pośród nich siedziała ta najmniejsza i najdrobniejsza istotka o najbardziej niewinnych i hipnotyzujących oczach. Ale sielankowy obraz odszedł w zapomnienie dawno temu, wszystkie inne drobiazgi zresztą też ukryto na strychu. Tylko ten jeden pozostał nietknięty, jakby jego trwała obecność zapewniała ulgę i wytchnienie.
Matka po odnalezieniu ciała swojej starszej córki przez dłuższy czas nie wychodziła z pokoju, wszystkie sprawy związane z policją i mediami naturalnie załatwiał ojciec, który również nie przejawiał z tego powodu zbyt wielkiego entuzjazmu, ale na nogach trzymał się o wiele lepiej, niż jego zmizerowana żona. Jagger korzystając z okazji, w ogóle nie pokazał się w Fairfax, prawdopodobnie cierpiąc w samotności, jak to miał zwyczaju od bardzo dawna, zaś Carleigh? Carleigh snuła się, niczym cień, przejmując opiekę nad codziennymi obowiązkami, mając cichą nadzieje, że tym samym zapewni sobie uznanie w oczach bliskich. Kiedy to głowa rodziny, Georg z powrotem rzucił się w wir pracy, objęła rodzicielkę troskliwą opieką, zwalając tym samym szkołę i zaniedbując towarzyskie kontakty. Nie czuła się jednak winna, co najwyżej odrobinę zagubiona w swoim nowym życiu, w którym nie znalazło się ani trochę miejsca na śmiech czy łzy. Nieustępliwa tęsknota za Berenice robiła swoje. Myślała, że uda jej się zbawić świat jednym skinieniem palca - niestety, przeliczyła się. 
Jeszcze w okresie wczesnego dzieciństwa żyła w cieniu siostry i nigdy specjalnie jej to nie przeszkadzało. Nie potrzebowała błysku fleszy i owacji na stojąco, by czuć się dobrze w towarzystwie, a nawet jeśli czasem bywało inaczej, w miarę szybko ostatecznie utwierdziła się w przekonaniu, jak niewiele podobna egzystencja jest warta. Ona posiadała swój osobisty światopogląd. Często w późniejszych latach bez wahania wyrażała dezaprobatę do poczynań Berenice, na którą chyba, jako jedyna z bliskich osób miała dostateczny wpływ, lecz też najwyraźniej niewystarczający, skoro ta nigdy nie dała po sobie poznać zmiany. Pragnienie władzy oczywiście pojawiło się z czasem; Carleigh nigdy otwarcie nie przyznawała się do słabości, bo we własnych myślach uwielbiała niekiedy kreować się na osobę znacznie rozsądniejszą, niż można by początkowo przypuszczać.  
Wszystkie negatywne emocje wypełzły na wierzch dopiero po pogrzebie. Wyczuwalna żądza zemsty, a także wielkie rozgoryczenie same w sobie nie dawały jej spokoju; przez wiele dni szukała ukojenia. Bezskutecznie. 


II: Dajcie jej drinka i papierosa, a będzie szczęśliwa w każdym towarzystwie.

Charakter młodej Haggerty jest nieprzeciętnie skomplikowany. Zatem jeśli spodziewasz się za chwilę przeczytać tu kilku zdaniowy tekst, opisujący go w samych cukierkowych superlatywach - lepiej sobie odpuść i odejdź zanim całkiem się rozczarujesz. Bowiem nie do Ciebie został skierowany. Żeby lepiej poznać jej osobowość trzeba po prostu umieć się wczuć w sytuacje i nie oczekiwać zbyt wiele po tak niewinnej panience ze zdjęć, jaką z całą pewnością jest Carleigh. Poza tym nie ulega wątpliwości, że sprawia ona dosyć błędne wrażenie spokojnej dziewczyny; oczy ma z lekka błyszczące, rysy twarzy delikatne, a wokół roztacza aurę tajemniczości i delikatności, przez którą bardzo ciężko przejrzeć na wskroś jej intencje. Swoim osobistym urokiem dotknie praktycznie każdego, a gdy trzeba - posunie się i  dalej. Niesłychanie sprytna to bestia, niecofająca się dosłownie przed niczym, by dopiąć celu. Mała księżniczka, gubiąca się już we własnych intrygach. Nie dopuści cię do siebie, nie da powodów, dla których mógłbyś pozostać przy niej dłużej, jeśli wcześniej nie udowodnisz, że na to zasługujesz.
Zawsze dostawała to, czego chciała jednak w porównaniu do Berenice znacznie subtelniejszymi i mniej otwartym sposobami, zapewniając sobie aprobatę społeczeństwa. Nigdy nie brakowało jej z tego powodu szczęścia w życiu, po prostu nie istniały rzeczy, przed którymi mogłaby się niespodziewanie cofnąć. Nie umiesz zrobić pracy domowej z matematyki, potrzebujesz szybkiej podwózki do domu albo nie wiesz czy masz szanse u tej dziewczyny bądź chłopaka z naprzeciwka? Nie martw się, pomoże ci z szerokim uśmiechem na swoich ponętnych ustach, lecz w przyszłości nieoczekiwanie odbierze nieoczekiwaną zapłatę za oddane przysługi. W końcu obrała zupełnie inną taktykę gry, niż zmarła siostra. Carleigh doskonale wie, jak być przyjaciółką wszystkich i odnosić przy tym korzyści.
Bardzo długo pracowała na wizerunek grzecznej dziewczynki. Prawdę powiedziawszy, tylko dzięki niemu może niezauważenie oddawać się nocnym rozrywkom bez konieczności płacenia słonej ceny za zmarnowaną reputacje. Albowiem jest prawdziwą mistrzynią złotego kamuflażu. Do perfekcji opanowała pozorną sztukę ukrywania własnych wad i dziwactw, nie chcąc przysparzać rodzicom złej opinii, jakoby ich mała córeczka miała być biseksualistką oraz nimfomanką. Prawdę o sobie po prostu zręcznie ukrywa; wiedzą o niej tylko nieliczni. Nie myśl jednak, że przez przygodny seks dziewczyna ta otworzy się przed Tobą i zyskasz coś na kształt jej uznania. Aż tak naiwna nie jest. Często oddaje się też imprezom, lecz pije i pali tylko okazyjnie. Owe używki niestety nie dostarczają jej ani ulgi, ani zadowolenia. To tylko marna wymówka dla towarzystwa. 
Jest dość impulsywna. Łatwo wpada w gniew i bez większego powodu się denerwuje. Nienawidzi, gdy coś idzie nie po jej myśli, czyniąc wówczas pretensje do całego świata i co ciekawe awanturę jest w stanie rozpętać nawet pośrodku szkolnej stołówki, nie bacząc na dużą ilość gapiów. Złe emocje jednak szybko przechodzą, a na słodkiej, dziewczęcej twarzyczce pojawia się urokliwy uśmiech. Wśród niczemu winnych ludzi uchodzi za sympatyczną i nieśmiałą dziewczynę. W rzeczy samej Leigh jest nawet odrobinę gadatliwa; uwielbia opowiadać o mało istotnych sprawach, doradzać, bądź wysłuchiwać cudzych problemów, lecz rzadko odkrywa przed kimś swoją prawdziwą naturę, czyniąc się bardziej tajemniczą istotą.
Niezbyt wylewna, za to przebiegła. Z uczuciem odnosi się tylko do osób, które naprawdę coś dla niej znaczą. Takich na całej kuli ziemskiej jest niestety nie wiele, lecz jej to jakoś specjalnie nie przeszkadza, kiedy wie, że z kolei dla innych jest kimś o wiele ważniejszym. Uwielbia wykorzystywać taką przewagę sytuacji, lecz tylko do czasu, ponieważ sumienie przeważnie intuicyjnie nie pozwala na dalsze działanie. Już dawno przeszła etap czarnej rozpaczy, z którym uporała się po stracie starszej siostry. Nie widzi sensu w wylewaniu łez, gdyż pamięć o Berenice najzwyczajniej w świecie ich nie potrzebuje.
Carleigh nigdy nie zaznała cieplejszych uczuć z otoczenia rodziny, dlatego jej podejście do ludzi oraz świata jest właśnie takie i nie zapowiada się, aby w najbliższej przyszłości uległo zmianie. Jedynej istoty, dla której mogłaby zrobić absolutnie wszystko, a przede wszystkim się zmienić - pozbawiono ją.


III: Właściwie to wyglądała lepiej niż modelka, bo nie starała się dobrze wyglądać – taka po prostu była. 

Nie jest długonogą blondynką z piersiami wylewającymi się poza dekolt bluzki. Uwiedzie cię jednak swoim pięknym oraz uroczym śnieżnobiałym uśmiechem, słodkim melodyjnym głosikiem oraz intrygującym błyskiem w intensywnie orzechowych oczach, które zależnie od humoru zmieniają nierzadko barwę na bursztynową. Jej kruchość oraz czysta niewinność ukazana w zgrabnych ruchach zwrócą Twoją uwagę tuż przy pierwszym spotkaniu. Żywym ogniem zapragniesz jej dotknąć, jednakże sprytniejsza nagle odsunie się o Ciebie i pozostawi cichy niedosyt, który z każdym kolejnym dniem będzie niespodziewanie rósł w siłę aż w końcu popadniesz w obłęd lub zwyczajnie wrócisz i zdobędziesz jej uwagę. Mała laleczka o alabastrowej cerze oraz włosach ciemnych i długich, przy końcówkach zwijających się w nieforemne loki. Zupełnie różna od siostry. Świeższa.
Carleigh mierzy sobie mniej więcej sto sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu, z których wydaje się być ostatnio niesamowicie dumna, lecz z dystansem prezentuje własne atuty, gdyż nie jest zwolenniczką zbytniego rzucania się w tłumie i ściągania na siebie ciekawskich spojrzeń. Ewidentnie jednak dba o swoje ciało i trudno to przeoczyć. Jest w rzeczy samej bardzo drobna, ale nieprzesadnie chuda. Bardziej pasowałoby tu określenie szczupła. Wszystko to zawdzięcza tańcu i codziennemu porannemu bieganiu.
Często nosi zwiewne sukienki w kwieciste wzory, bądź nakłada na siebie inne kobiece stroje, aczkolwiek najbardziej ze wszystkich szczerze nienawidzi szpilek. Preferuje buty na płaskiej powierzchni. Czuje się w nich pewniej.

IV: Podsumowując.  
Osiemnastoletnia Amerykanka. Uczennica przed ostatniej klasy Fairfax High School. Niespełniona tancerka. Rodzona siostra zamordowanej Berenice, przynależąca do paczki czterech przyjaciółek, próbujących na własną rękę rozwiązać tajemnicę zbrodni.

 * Nienawidzi mężczyzn, boi się ich, dlatego by wyleczyć stare rany skrzętnie wykorzystuje słabości, jakimi zostali obdarzeni przez Matkę Naturę.
* Nigdy nie była zakochana. Ludzie dotychczas zwykli traktować ją, niczym przemiłą zabaweczkę, po czym niespodziewane odrzucać w kąt, toteż przyrzekła sobie odpłacać im tym samym.  


Powiązania 

**
Wątki, wątki, wątki. Pisać <3