w e l c o m e

Witam wszystkich na blogu i serdecznie zapraszam do zapisów!

Czwartek, 23 sierpnia 2012 roku

Wysłane zaproszenia:

P O L E C A M Y:

Isla de los Suenos

piątek, 24 sierpnia 2012

Why? Fuck you, that's why!





A N T H O N Y    "TONY"    C R A I G
20lat (ur. 15.01.1992r), nowojorczyk
były chłopak zabitej
studiuje medycynę, chce zostać patologiem




Anthony, a raczej Tony, bo własnie tak woli by na niego mówić, byłby najzwyklejszym mężczyzną gdyby nie jedno - jest zamieszany w całe te bagno zwane śledztwem. Jako były chłopak Berenice Haggerty jest ciągle przesłuchiwany oraz przeszukiwany. W dodatku policja podejrzewa, że to on zabił swoją ukochaną, gdyż miał do tego powód. Był bowiem zauroczony w Leanne Grim, a ta zbytnio nie przepadała za zamordowaną. Lea jednak jest nieugiętą szmatą, która nie odzwajemnia uczuć biednego Tonego (biednego, dobre sobie!). Policja sądzi, że on wraz z panienką Grim razem mogli się pozbyt Haggerty, chcąc żyć razem i wieść sielankowe życie. Nic bardziej mylnego; oboje nie planowali ze sobą przyszłości, łączył ich tylko seks. To wszystko. Oczywiście, jak sprytnie możecie się domyślić, Craig nie popełnił owego morderstwa. Nie byłby w stanie fizycznie skrzywdzić swojej lubej, ale psychicznie już tak - łamał jej serce i mącił w głowie.
Nie myślcie jednak, że Tony jest grzecznym chłopcem z sąsiedztwa, który przyjdzie i pomoże. O nie! Nawet nie próbuj tak myśleć, bo będziesz w takim błędzie, że sam się przerazisz jak go bliżej poznasz. Tony ma na swoim koncie liczne przestępstwa jak kradzieże, gwałty i pobicia (zdażyło mu się też dilować). Niestety, pewnego felernego razu złapano go i dość długo odsiedział za kratkami, w poprawczaku. Za późniejsze swoje występki został skazany na prace społeczne. Nadal się tym zajmuje.




Młodzieniec ma problemy z rodzicami. Nie dogaduje się z nimi, nienawidzi ich razem i każdego z osobna, zarazem kochając ich. Wszystko zaczęło się, gdy rodzice zaczęli nawzajem się się zdradzać. Co dziwniejsze, wiedzieli o swoich zdradach i nie zamierzali nic z tym robić, nie chcąc krzywdzić Tonego rozwodem. Chłopak natomiast wiedział o ich występkach i wcale mu się to nie podobało. Zaczął im robić awantury i różne tego typu sceny. W konsekwencji został niechcianym dzieckiem. Wyrzucili go z domu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że młody mężczyzna nie ma się gdzie zatrzymać - nocuje to u koleżanek, to u kolegów, a najczęściej w budynku, w którym odsiaduje swoje prace społeczne. Oczywiście, nikomu nie mowi o swojej "bezdomności", bo wie jak ludzie by zareagowali. Jedni byliby litościwi i chcieliby go przygarnąć pod swój dach (na co się nie zgodzi, duma mu na to nie pozwala), drudzy by go wyśmiali oraz orzucili obelgami, które po prostu by po nim spłynęły.
To nie jeden problem jaki zaprząta piękną główkę Anthonego. Chłopak zmaga się z cieżką chorbą jaką jest rak płuc. Umiera na ową chorbę rocznie około 1,3 milionów osób i prawdopodobnie Craig za niedługo do nich dołączy. Jest on bowiem w nieco opłakany stanie - jak go zobaczysz to przerazisz się jego szczupłą sylwetką spowodowaną rakiem. Wyżera go on od środka i nie daje normalnie żyć. Tony jednak jest niepoprawnym optymistą; wierzy, że cudem uda mu się wyleczyć oraz wieść sielankowe życie. Co za dureń.



Popapraniec. Dziwak. Seksoholik. Biseksualista. Cham. Takimi słowami możnabyłoby opisać charakter Anthonego Craig'a. No, dodać jeszcze kilka innych brzydkich epitetów i będzie pasować. Szukasz chłopaka na jedną noc? Oto idealny kandydat dla Ciebie! Po całym wydarzeiu wszystko odejdzie w niepamieć, nie zadzwoni, nie napisze. Po prostu zniknie z Twojego życia raz na zawsze. No chyba, że jesteś cudowną blondynką z długimi nogami, to licz, że się Tobą zainteresuje. Być może gdzieś zaprosi, ale nie myśl za dużo - mu chodzi głównie o seks i tylko tym chce złapać potencjalną ofiarę w swoje sidła. Nie dość, że Craig posuwa piękne, młode dziewczęta, to jeszcze nie stroni od mężczyzn (do czego się nie przyznaje). Tych nie zaprasza na żadne randki ani nie umawia się z nimi w miejscach publicznych, jak już to zaprosi do siebie na noc i tyle. 
Liczysz na pomoc z zakupami? Nie potrafisz z wózkiem przepchać się przez tłum ludzi? A może ktoś Cię potrącił? Nie krzycz, nie panikuj, a najlepiej to go nie wzywaj na ratunek. Tony dba tylko o własne dobro i szanowny tyłeczek (który swoją drogą jest dość ładny). Egoista i kłamca. Zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Potrafiłby nawet skrzywdzić drugą osobę. Nie! On już to robi. Krzydzwi, ale nie zabija. Krzywdzi, po prostu. W dodatku uwielbia bawić się truposzami. Często ma praktyki w prosektorium i ma okazję kroić zmarłych ludzi. Co w tym najlepsze? Widział autopsję Berenice. Podobało mu się, jak wyciągali z niej wnętrzności by dowiedzieć co się działo. Och, co za cudowny widok. Dziwoląg.
Co można byłoby jeszcze o nim powiedzieć? Ano to, że istny z niego zboczuch. Nie stroni od zbereźnych, obleśnych słów, żartów czy nawet gestów. Ludzi kiedzy dziewczęta są zboczone jak on, dobrze się wtedy z nimi dogaduje. Ogólnie, to ma dobry kontakt z tymi istotkami, lecz często ich dość.

Wiele rzeczy może przykuć Twoją uwagę. Charakter bądź wygląd, ale teraz skupmy się na tym drugim. Aparycja. Nie wysoki, nie za niski, bo mierzący metr siedemdziesiąt osiem. Szczupły, wygimnastykowany, przystojny - najlepsze słowa, by powiedzieć jaki jest. Tony jest posiadaczem bujnych, czarnych loków oraz wspaniałych zielonych oczu, które raz-dwa Cię zahipnotyzują. Ma wspaniały uśmiech. Często gości on na twarzy młodego mężczyzny (niepoprawny optymista). Co więcej, ma doskonały styl ubierania się - nosi ciuchy wygodne oraz modne, co przyciąga wzrok przechodniów, a najczęśniej młodych pań. Bez ubrań też wygląda cudownie, ma bowiem ładnie, acz lekko wyrzeźbiony tors. Nie jest typem mięśniaka, chociaż chodzi prawieże codziennie na siłownię (ale raczej po to by popatrzeć na tyłeczki smukłych pań).




Wszystkie imprezy są jego i nie mają prawa odbyć się bez Tonego. Jest duszą towarzystwa, więc nic dziwnego, że co rusz jest zapraszany na jakieś melanże. Chętnie na nie przychodzi. No, chyba, ż jesteś osobą, której Craig nie trawi (trochę ich jest), to niedość, że nie przyjdzie, to jeszcze zniszczy Ci tą imprezę. Alkohol jest dla niego czymś normalnym, na porządku dziennym spożywa liczne ilości tego trunku. A narkotyki? Zdarza się, ale wychodzi z założenia, że mu to nie potrzebne. Nie chce się uzależnić, także bierze raz na ruski rok.
Inteligentny. Sprytny. Dlatego też studiuje na wydziale medycyny. Ma zadatki na świetnego patologa i pragnie nim zostać. Uwielbia zapach zgniłych ciał, a widok martwej osoby go podnieca. Pod tym względem jest małym psycholem. Widząc truposza nie potrafi powstrzymać się, aby do niego nie podejść, dotknąć czy (o matko) powąchać. Lubi przebywać w kostnicy. Samotnie albo nie. Jest tak zapatrzony w zimnych ludzi, iż na swoją pierwszą randkę zabrał panienkę Haggerty właśnie do.. kostnicy. Była mocno wkurzona za ten dziwaczny wybryk, lecz  mu wybaczyła.
Uważa, iż został urodzony do jakiś chytrych celów i wciąż poszukuje, jak małe pięcioletnie dziecko, swojej mocy. Ma nadzieję, że w przyszłości będzie potrafił czytać w myślach ludzi i perfidnie to wykorzystywać. Ponadto jego marzeniem jest zawładnięcie nad światem, choć narazie marnie mu to wychodzi.


Brałabyś.


------------------------------------------------------------------



POWIĄZANIA     ||    ON   ||     WSPOMNIENIA
(w budowie)    


---------------------------------------------------------------------


[Ha, powstało takie coś. Osobiście jestem za i mnie się podoba. 
Zapraszam do wątków. Reguła jak na wszystkich blogach. btw. wolę zaczynać niż wymyślać, ale jak muszę to się wysilę. Odpisuję niepokolei, więc się nie rzucać. Jak nasz wątek mnie znudzi, to nie odpiszę.
Już was kocham i czekam na wątki/powiązania.

Wasza Lenka <3 ]


58 komentarzy:

  1. [Yaaaaaaay *,* Niacha <333333 Wątek! Pomysły?]

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie widzieli się od ładnych kilku tygodni. Nie odzywali się tak, jakby w ogóle się nie znali. Ale Leanne jakoś nad tym nie rozpaczała. Poza tym, lepiej, aby nikt ich razem nie widział. Już i tak byli podejrzani o morderstwo tej suki, jego dziewczyny. A przecież ona niczego do cholery nie zrobiła! Chociaż gdyby dowiedziała się kto jest jej prawdziwym mordercą, zapewne poszłaby do niego z kwiatami i podziękowała. Nigdy jej nie lubiła. Ba! Wręcz jej nienawidziła. Zresztą, działało to w obie strony. W końcu Lea była jedną z niewielu osób, które nic nie robiły sobie z jej gróźb. Była tak samo podstępna, egoistyczna i bezlitosna jak Berenice. Tylko, że to Leanne wygrała tę wielką wojnę, nie ta dziwka. To ona leżała sześć stóp pod ziemią i powoli się rozkładała, nie panna Grim. Nie wspominając o tym, że jej chłopak ją zdradzał. I to z nią. Cóż, przez to Lea miała teraz trochę kłopotów, ale nie była jedyną podejrzaną. Wystarczyło znaleźć jakiś dowód, aby odsunąć od siebie podejrzenia i skierować je na kogo innego.
    -Tony - mruknęła beznamiętnie, wpatrując się obojętnie w chłopaka, który stał u progu jej drzwi.- Co ty tutaj robisz? - spytała, zabawnie marszcząc swoje ślepia, które wwiercały się w niego z intensywnością.

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  3. [Też chcę <3 Tego pięknego pana sobie nie odpuszczę. Masz jakiś pomysł?]

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  4. [Podoba mi się :) Ale wiesz, ona i tak zaciągnie go do łóżka, tak pracuje ^^ kto zaczyna?]

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  5. Każdy wiedział, że Villemo Meiden nikomu nie odpuszczała. Jak upatrzyła sobie nową ofiarę to robiła wszystko, żeby tylko z nią porozmawiać i wyciągnął jakieś wnioski, niekoniecznie słuszne. Czasem była bardziej dociekliwa niż policjanci, którzy też już nie raz rozmawiali z podejrzanymi. O nie, ona rozmawiała z nimi dłużej, bardziej dokładnie. Wyciągała różne informacje ze sposobu bycia tych ludzi, zwracała uwagę na wszystko. Na ubrania, fryzury, dłonie. Przecież zabójca nie będzie miał delikatnych dłoni jak dziecko, prawda? Wszyscy starali się jej pozbyć, robiła tylko niepotrzebny zamęt wokół tej sprawy, ale jej to nie odstraszało. Wiedziała że prędzej czy później odkryje prawdę i pokaże wszystkim na co ją stać.
    Pan Anthony Craig był kolejną osobą na jej liście podejrzanych. Obserwowała go długo, wysłała mu kilka anonimów, a ostatnio dorwała go na ulicy i zaprosiła na drinka. Zwykły proces, na którego końcu dostawała to, czego chciała. Zgorszyła już wielu ludzi w Fairfax, a Tony był kolejny na liście. Gdyby tylko wiedział...
    Spóźniła się. Przyszła do baru dziesięć minut po czasie, i zrobiła to specjalnie. Wiedziała, że chłopak na nią poczeka, zdawała sobie sprawę z tego, że od razu mu się spodobała. Dzisiaj też wyglądała dobrze, zarzuciła na siebie bardzo krótką sukienkę na cienkich ramiączkach, skórzaną kurtkę i dziesięciocentymetrowe szpilki, które jeszcze bardziej wydłużyły jej nogi.
    Z udawanym zakłopotaniem podeszła do siedzącego przy barze chłopaka i uśmiechnęła się do niego niewinnie, wyciągając w jego stronę rękę.
    - Przepraszam że musiał pan czekać, były korki - skłamała gładko, po czym uścisnęła mu dłoń i usiadła na sąsiednim krześle, zakładając nogę na nogę, przez co jej sukienka podwinęła się jeszcze bardziej.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, jej zależało tylko na jednym. No dobra, nie tylko na jednym, bo prócz seksu lubiła też pieniądze. Pieprzona materialistka. Ale że większość facetów z Fairfax kasy wielkiej nie miało, musiał jej wystarczyć seks. Pieniądze zaś zarabiała sama. I to nie tylko jako barmanka w jakimś tam pieprzonym klubie, a jako hakerka. A trzeba powiedzieć, że jest w tym zajebiści dobra, więc nic dziwnego, że kasę trzepie i to niezłą. Właśnie dzięki temu miała kasę na swój własny dom. Nareszcie nie musiała się kisić w jednym mieszkaniu z rodzicami. Mogła robić co chciała, kiedy chciała i z kim chciała, a to wszystko w jej własnym domku.
    Zamrugała zdziwiona, kiedy chłopak odsunął ją i wśliznął się do jej domu bez pytania. Westchnęła tylko i trzasnęła frontowymi drzwiami, odwracając się w jego stronę, a swoje ślepia znowu utkwiła w jego osobie. Co on sobie myślał, do cholery?!
    -Mówisz to, jakbyś był pewny, że tutaj zostajesz. A ja nawet nie wyraziłam swojej zgody. W końcu to mój dom, więc w każdej chwili mogę cię stąd wywalić na zbity pysk, nawet w tej chwili - powiedziałam, postępując kilka kroków w jego stronę.

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyszedłem z domu, chcąc nieco odetchnąć.Komponowanie nowej piosenki kompletnie mi nie wychodziło. Nie mogłem się skupić na niczym, kiedy myślami siedziałem w tej cholernej sprawie, która dotyczyła tej szmaty, Haggerty. Co z tego, że wszystko dobrze zatuszowałem? I tak wkurzało mnie to, że wszyscy nagle rzucili się na to i koniecznie chcieli zgrywać detektywów. Wiedziałem, że mimo wszystko powinienem być ostrożny i w razie, gdyby komuś udało się coś wyłapać, być też w stanie go skasować.
    Skręciłem w jakąś boczną uliczkę, bo niezbyt przepadałem za tłumem ludzi. Lekko kopałem jakąś puszkę po coli, kiedy szedłem. Zastanawiałem się, gdzie się przejść i gdzie by mi wzrosło natchnienie na napisanie piosenki.
    Z rozmyślania wyrwała mnie znajoma sylwetka, niedaleko. Uśmiechnąłem się pod nosem; On to zawsze tylko siedział po kątach. W tym, przypominał trochę mnie.
    - Cześć, Tony. - Mruknąłem prosto, podchodząc do niego.

    OdpowiedzUsuń
  8. O tak, Villemo też była miła, co doskonale do niej pasowało podczas pierwszego spotkania. Miła, urocza, jednak z wyzywającym makijażem i gestami, które niektórych mężczyzn doprowadzały do białej gorączki, zanim łaskawie pozwoliła im się dotknąć. Normalny człowiek chyba czułby się dziwnie podrywając chłopaka zmarłej dziewczyny, ale ona nie była normalna. Liczyła się tylko sprawa, na której rozwiązanie czekała i do której końca zmierzała powoli, stawiając małe kroczki.
    - Tony... - szepnęła, patrząc mu prosto w oczy i zmysłowo oblizując górną wargę, po czym przywołała na twarz rumieniec i pochyliła się nad barem, naciskając dzwonek przywołujący barmana.
    Była bezwzględna, musiała dostać to, czego chciała. Dzisiaj postanowiła zagrać słodką dziewczynkę, nieświadomą tego, jak go pociąga. Czasem tylko mogła wtrącić coś bardziej pikantnego, ale zaraz znowu powinna wrócić do roli grzecznej pensjonarki, jak teraz.
    - Before sex poproszę - powiedziała do barmana, spoglądając wreszcie na Tony'ego, jakby dopiero przypomniała sobie o swojej obecności. - Villemo. - mówiąc to uśmiechnęła się lekko, poprawiając włosy.

    [Jak ja lubię te różne fajne nazwy drinków ;d]

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  9. - Nie byłem osiągalny ostatnimi dniami. Wiesz, taki niewielki 'no-living'. - Mruknąłem w odpowiedzi, lustrując chłopaka wzrokiem. W sumie, niezły był. Szkoda, ze nie do końca w moim typie. Mogłoby być miło. Nieważne.
    W sumie, tak na poważnie, to nie wyglądał najlepiej. Wydawało się, że znowu miał problemy. Oh, gdzie tam wydawało się. Na pewno miał. Znałem go trochę i wiedziałem, że do idealnego chłopca było mu daleko.
    - Chyba znowu masz problemy. - Zauważyłem, nie stąd ni zowąd. - No, co tam się u Ciebie dzieje? - Spytałem. Nawet nie pamiętam, czy kiedykolwiek nie zadałem mu tego pytania, kiedy rozmawialiśmy. Zawsze coś wykombinował.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie tak szybko, chyba nie sądził, że od razu przejdzie do rzeczy. Była na to za mądra, przecież jakby mu się zdradziła o co chodzi, to nie dość, że nic by jej nie powiedział, to jeszcze nie spotkaliby się już nigdy i miałaby podejrzanego mniej, do czego nie mogła dopuścić.
    - Tony, Tony, Tony... - zacmokała zniecierpliwiona, po czym zdjęła z ramion kurtkę, wieszając ją na oparciu fotela.
    Pochyliła się w jego stronę, eksponując w ten sposób swoje piersi, jednak udawała, że nie zdaje sobie z tego sprawy, że to po prostu przypadek.
    - Jesteś uroczy, wiesz? Naprawdę myślisz, że gdy kobieta chce się spotkać z mężczyzna to od razu musi o coś chodzić? - zapytała z uśmiechem, wyciągając w jego stronę rękę, żeby musnąć jednym palcem skórę na jego policzku. - Czuję się tu samotna, nikogo nie znam... nie chcesz dotrzymać mi towarzystwa?
    Na jej twarz wkradł się fałszywy, acz perfekcyjny smutny uśmiech, a w oczach nie było już tyle błysku. Brawo Villemo, jesteś świetna.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  11. Umiała zabić, niewątpliwie. Chociaż nigdy tego nie zrobiła, była pewna, że mogłaby bez trudu odebrać komuś życie. Jednak tego nie zrobiła. Nie miała zamiaru marnować czasu na jakąś głupią szmatę. Czy ta suka żyła, czy nie to i tak Leanne była górą, nie było co do tego wątpliwości. Więc dlaczego miałaby ją zabić? Na pewno nie z zazdrości. Ba! To Berenice powinna zazdrościć jej. Pieprzyła się z jej chłopakiem, była o wiele piękniejsza niż ona i przede wszystkim miała więcej pieniędzy. Chociaż inteligentna była, to prawda. Niestety, do czasu. W końcu ktoś ją wykiwał i zlikwidował. Uciszył raz na zawsze.
    -Co ja z tego będę miała, co? Nic. Wręcz przeciwnie, tylko na tym stracę. Zresztą nie tylko ja, prawda? Ile już osób naciągnąłeś, skarbie? Ilu wmówiłeś, że to tylko na trzy dni, aby odpocząć od rodziców? Przyznaj się, wywalili cię w końcu na zbity pysk - powiedziała z kpiną, zabawnie mrużąc swoje ślepia, które teraz były ciemniejsze niż zazwyczaj.

    Leanne

    OdpowiedzUsuń
  12. [Eee, kochanie, a wątek z Siłą Wyższą(czyt. administratorem), to co? Nie można zacząć? <3]

    OdpowiedzUsuń
  13. [Mwahaha :D Poczekaj aż móżdżkiem ruszę, co ty na to? Bo ja sobie tak pomyślałam, że gdy Tony i Lea ze sobą kręcili, Carleigh mogła ich szantażować wyjawieniem prawdy z uwagi na siostrę(którą przecież kochała), jednakże przestała, gdy pewnej nocy podczas imprezy pod wpływem alkoholu wylądowali razem w łóżku(wielce prawdopodobne). Nie wiem, co dalej, nie mam pomysłu na ich stosunki, ale na pewno nie będą czysto przyjacielskie. Zresztą, Haggerty zbywałaby go po tym wszystkim, nie odbierając telefonów i ogółem unikając towarzystwa. Bo ona nie lubi się angażować, a wszyscy do niej, jak na złość lgną :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. Już go miała, była tego pewna. Dał się złapać w jej sidła, nie było już dla niego ratunku. Takich jak on zjadała na śniadanie, ciesząc się z ich naiwności. O tak, Tony był łatwą zdobyczą, wystarczyło tylko trochę pomachać rzęsami. Cudownie.
    - To świetnie, w takim razie jutro pokażesz mi miasto, co ty na to? - zaszczebiotała jak mała dziewczynka i szybko oddaliła się od niego na poprzednią odległość.
    Złapała szklankę z drinkiem, w którym zanurzyła usta. O tak, tego jej było trzeba. Wystarczy tylko jeden taki napój, żeby doskonale udać, że jest już bardzo wesoła. W rzeczywistości potrzebowała dużo więcej, ale on nie musiał o niczym wiedzieć, prawda?
    - A dzisiaj... dzisiaj możemy porobić ciekawsze rzeczy, co ty na to? Na przykład... lepiej się poznać - przygryzła lekko wargę, układając dłoń na jego udzie i powoli przesuwając ją w kierunku krocza.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozchyliła lekko usta i wydała z siebie ciche westchnienie, patrząc centralnie w oczy chłopaka. Dobra, czas zacząć przedstawienie, bo to co się działo do tej pory, to była tylko rozgrzewka.
    - Cudownie - wyszeptała uwodzicielsko, kończąc drinka.
    Nie lubiła czekać gdy już upolowała swoją ofiarę. Wolała szybko przejść do rzeczy, oddać się cudownemu seksowi i opuścić naiwnego człowieczka, zostawiając mu tylko małą karteczkę. To było jej motto, zawsze uciekać, nie pozwolić sobie na zostanie na całą noc.
    - Proponuję udać się do ciebie, myślę że spędzimy przyjemnie resztę wieczoru - puściła mu perskie oko, zatrzymując dłoń w odległości milimetrowej od jego rozporka. Niech sobie chłopak wyobraża co może mu dać.
    W swojej karierze jeszcze nigdy nie trafiła na kogoś, kto by także zastawił na nią siec. Byc może Tony twierdził, że ją ma, ale ona była przekonana, że to tylko brednie. Trzymała go w ryzach, kontrolowała sytuację i nic nie mogło się wyrwać poza scenariusz.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ mi odpowiada bardzo, bardzo, bardzo. zaaaczniesz? proszę, proszę, proszę <3]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Tak, przyznaje się początek rozpoczęcia użyłam już trzeci raz, ale wena twórcza ostatnio mnie opuściła. Suka. Proszę wybaczyć moją niekompetencję. Jakby rozpoczęcie nie odpowiadało, daj znać, naskrobie coś innego. A i masz jakiś pomysł co do powiązania?]

    Chłodny wiatr smagał ją w twarz, lekko rozwiewał jej włosy, szarpiąc za uszytą z cienkiego materiału marynarkę. Liście dębów wirowały wśród rzędów granitowych nagrobków, a gałęzie drzew gięły się od podmuchów wiatru. Scarlett marzły ręce i wargi, policzki drętwiały z zimna, ale dzielnie stawiała czoło wichurze. Stała przed wykopanym grobem Berenice Haggerty. Tak przynajmniej wywnioskowała po wygrawerowanej na płycie grobowej parafce którą podpisywała się nie żyjąca już dziewczyna. Nagle poczuła jakby ktoś ją obserwował, rozglądnęła się dookoła, lecz na cmentarzu panowała pustka, wyglądało na to, że była sama. Jak się tu znalazła? Nagle z przemyśleń wyrwał ją dotyk chłodnych dłoni zaciskających się na jej szyi. Krajobraz natychmiast się zmienił. Była teraz na szkolnej stołówce z setką par oczu wlepioną w jej osobę, była tam jej świętej pamięci matka oraz niedoszła narzeczona ojca, zastępcza matka fanatyczka, która karała ją za każde najmniejsze wykorczenie, wielodzietna prostytutka która przygarnęła ją pod swoje skrzydła oraz setka dzieciaków ze szkoły. Dopiero teraz zauważyła znajomą twarz dziewczyny, która zrobiła z jej nastoletniego życia piekło. Berenice. Zaciskała dłonie na jej szyi podczas gdy na jej ustach malował się chytry uśmieszek, obok jasnowłosej pojawił się ojciec Scarlett, który odezwał się zdeformowanym głosem. "Skończ to kochanie, dalej Scar." Sytuacja przekręciła się o trzysta osiemdziesiąt stopni, teraz to Gallagher zaciskała dłonie na szyi Berenice, która z przerażeniem wpatrywała się w blonydnkę, nie próbowała się wyrywać, nie miała już siły. Scarlett mimowolnie zerknęła na swoją matkę, która przecząco pokręciła głową w odpowiedzi na niewypowiedziane przez jasnowłosą pytanie. "Opamiętaj się. To nie byłaś ty." Usłyszała, lecz to tylko wzocniło jej chęć pozbawienia życia Haggerty. Nagle Berenice wyjęła nóż zza pleców i wbiła go w brzuch Scarlett po czym wyszeptała jej wprost do ucha. "Jesteś żałosna Gallagher. Zawsze byłaś i będziesz. Patologiczna, tłusta kretynko." Jasnowłosa przebudziła się, próbując zaczerpnąć powietrza. W jej oczach zebrały się świeże łzy. Ciotka natychmiast ją przytuliła, powtarzając w kółko. To tylko zły sen. To tylko zły sen. Dziewczyna musiała zasnąć w drodze na komisariat, bo zarwała kolejną nockę przez te cholerne koszmary. Uspokoiła się i zerknęła na ciotkę, która patrzyła na blondynkę zdekoncentrowana. -Wszystko w porządku. Znów naoglądałam się horrorów. Wiesz jaka podatna na te filmy jest moja wyobraźnia.- Obydwie wiedziały, że to sterta kłamstw, ale żadna z nich wcale nie chciała poruszyć tego tematu więc uśmiechnęły się do siebie. -To widzimy się później, tak?- Właśnie chciała wyjść kiedy ciotka nagle złapała ją za dłoń. -Wszystko powróci do normy, obiecuję.- Zapewniła ją ciepłym tonem. Scarlett pokiwała głową i uśmiechnęła się. Pleciesz głupoty kobieto, pomyślała i wyszła z auta. Przesłuchanie przebiegło zadziwiająco neutralnie i co ważniejsze - szybko. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia przesłuchań z zamiarem wydostania się z tego przeklętego miejsca jak najszybciej, oczywiście nie obyło się bez komentarza rzuconego dla swojej wyłącznej satysfakcji.
    -No ja nie wiem, nie uważacie, że to kiepski pomysł wypuszczać morderczynie na wolność?- Powiedziała wystarczająco głośno aby usłyszał ją szeryf, który moment wstecz ją przesłuchiwał. Mężczyzna zaklął pod nosem, zanim zdążył coś powiedzieć jasnowłosa wyszła po czym skierowała się na boisko szkolne gdzie mogła pozbierać wszystkie myśli i odpocząć od tego absurdu. Kiedy znalazła się na miejscu przysiadła na trybunach i wyciągnęła z torby paczkę papierosów oraz zapalniczkę, która jak na złość nie działała. -Pieprzony badziew.-

    OdpowiedzUsuń
  18. Stosunek Carleigh do Tony’ego był początkowo bardzo oficjalny, a kiedy Berenice przyprowadziła go po raz pierwszy do domu, nie został zaszczycony ani jednym jej spojrzeniem, jakby intuicyjnie przeczuwała, że ta znajomość im wszystkim przyniesie same problemy. Na szczęście nie chcąc robić przykrości siostrze, młodsza Haggerty opamiętała się w porę i zaakceptowała jej chłopaka z rzadka racząc go nawet przyjemną rozmową o drobnostkach. Z czasem złapali wspólny język, zaś kilka tygodni później podczas jednej z imprez wylądowali razem w łóżku. I to nie jedyny raz.
    Później oczywiście z powodu wyrzutów sumienia zaczęła go unikać, ponieważ lepszego wyjścia nie widziała. Bała się przyjrzeć własnemu odbiciu w lusterku, było jej strasznie wstyd. Zwykle nastawiona dość entuzjastycznie na cielesne uciechy, tym razem nie potrafiła się w ogóle przełamać, ale naturalnie taki stan rzeczy podtrzymywał się jedynie do momentu, w którym ogłoszono zaginięcie Nice. Uległa znowu.
    Obecnie każdy kolejny esemes od Anta usuwała ze swojej skrzynki odbiorczej w trybie natychmiastowym, lecz tego wieczoru coś szczególnie ją powstrzymało i kilkakrotnie przesuwała wzrokiem po wiadomości. Wyczuwała w niej frustracje, paskudny humor i osamotnienie. Odpisała twierdząco, po czym wściekła na siebie rzuciła telefonem o łóżko.

    OdpowiedzUsuń
  19. No cóż, hotel czy dom co za różnica? Villemo było wszystko jedno, byleby tylko byli tam sami, a reszta ją nie obchodziła. Owszem, gdy na początku zaprzeczył sądziła, że zrezygnował. Na szczęście jego kolejne słowa wyparły tę myśl i z lekkim uśmiechem podała mu rękę, pozwalając się podnieść. Drugą dłonią chwyciła kurtkę, nie przejmując się płaceniem. Jeśli Tony był dobrze wychowany sam to zrobi, a jeśli nie to przecież nic im nie zrobią, były tu takie tłumy, że nawet nie zauważą ich zniknięcia.
    - Hotel brzmi jeszcze lepiej, prowadź - specjalnie się zachwiała przy wstawaniu i chicho zachichotała. Niech myśli, że alkohol już uderzył jej do głowy, wtedy nie będzie taki czujny.
    Jedynym minusem hotelu było to, że nic nim nie znajdzie. Gdyby zabrał ją do siebie przeszukałaby mieszkanie, jednak teraz pozostały jej tylko ubrania chłopaka, które wkrótce nie będą mu potrzebne.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  20. Zamknij się! Jesteś tylko głupią dziwką, która skończy tak samo jak ta twoja koleżaneczka! Obie takie same, warte siebie i całego tego gówna i nie podnoś ręki na ojca! Kim ty do cholery jesteś, że sobie na to wszystko pozwalasz?! Dałem Ci życie ty niewdzięczna mała ladacznico, gdybyś chociaż jeszcze kasę przynosiła za to swoje puszczanie się...

    Otarłam łzę przecinającą mój policzek, zagryzałam wargę do krwi chwiejnym krokiem wędrując po krawężniku, w nieznanym nawet sobie kierunku. Potrzebowałam osoby, z którą mogłabym pogadać. B już nie było, a dziewczyny? One prawdopodobnie jak całe moje dotychczasowe życie były jednym, wielkim figlem chorej wyobraźni. Tyle rzeczy się zmieniło, mój życiorys uległ zmianie, coś pękło, coś się rozsypało, a ja nie miałam siły by to pozbierać. Z Berenice egzystencja wygladała zupełnie inaczej choć odebrała mi wszystko. Wiarę, nadzieje, siłę a nawet chłopaka. Tony. Kiedyś skradł jej serce, skradł a następnie podeptał. Czy go kochała? Nawet nie znała odpowiedzi na to jedno, cholerne pytanie. Był niewątpliwie kimś dla niej niezwykle ważnym, choć oddalił się od niej jeszcze bardziej gdy najaw wyszedł jego związek z jej najlepszą przyjaciółką, to bolało, cholernie bolało. Czasami płakała nocami, w końcu jednak przyzwyczaiła się do myśli, że dwoje najbliższych jej ludzi dręczyć ją będzie swą obecnością.
    Odgoniła jednak od siebie te myśli siadając na krawężniku na jakimś osiedlu, z butelką whiskey w dłoni, którą ukradła swemu ojczulkowi. Po alkoholu wszystko wydawało się takie łatwe. Nie wiedziała nawet, że przysiadła naprzeciw drzwi do mieszkania byłego ukochanego.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Tylko, że Scarlett i Berenice się nienawidziły. Berenice przeprowadziła Scarlett przez piekło. Więcej informacji o relacjach dziewczyn znajduję się w karcie postaci Gallagher. Może znają się wyłącznie z widzenia? Może Berenice wyjawiła chłopakowi główny powód dlaczego nie przepadała za Scarlett? Bo Berenice widziała w niej potencjał na przeobrażenie się w taką osobę jaką była ona sama i poprzez obranie sobie jej za cel chciała się pozbyć konkurencji. No i teraz proszę się nie spodziewać długiej odpowiedzi, bo jestem wykończona i wypompowana z resztek weny twórczej :c]

    Jasnowłosa momentalnie pogrążyła się w przemyśleniach dotyczących coraz częstszych koszmarów, zwłaszcza tych odnoszących się do morderstwa Berenice Haggerty. Blondynka przeprowadziła ją przez piekło, Scarlett do tej pory nie miała zielonego pojęcia dlaczego dziewczyna obrała ją za cel prześladowań przecież nie zrobiła nic co mogło sprowokować dziewczynę, po za pojawieniem się w szkole oczywiście, podejrzewała, że i to według zamordowanej mogło być prowokacją. Prychnęła niekontrolowanie. Nagle z jej przemyśleń wyrwał ją głos mężczyzny, podskoczyła w miejscu i zerknęła na faceta. Jeszcze moment wstecz była pewna, że jest tu sama. Wzięła od chłopaka zapalarkę (jak to nazywała jej była, zastępcza matka, która prostytuowała się na prawo i lewo) i dopiero teraz zorientowała się, że wciąż ściska paczkę papierosów, wyciągnęła jednego i włożyła do ust po czym podpaliła go i oddała mężczyźnie gadżet. Zapaliła papierosa po czym wciągnęła dym do ust, czując, że dociera do każdego włókienka jej ciała. Przymknęła oczy kontemplując swój nałóg. Momentalnie zerknęła na mężczyznę i zlustrowała go od stóp do czubka głowy, teraz go rozpoznawała. Toż to były chłopak zamordowanej, podobno jego też podejrzewano o zabójstwo Berenice. Jaki ten świat mały.
    Oparła się plecami o wyższy rząd trybunów i położyła głowę na jednej z ławek po czym zaczęła wpatrywać się w zachmurzone niebo. -Po twoim wyrazie twarzy wnioskuję, że albo właśnie wróciłeś z przesłuchania, albo dopiero pójdziesz. Wyglądasz jakbyś się bał, chyba nie masz czego, co?- Zerknęła na mężczyznę, uśmiechając się chytrze, nie panowała nad tym gestem, po prostu było to częścią jej oschłego wizerunku którego musiała się trzymać.


    OdpowiedzUsuń
  22. Jakby kalkulowałem sobie to, co powiedział o swoim problemie z lokum. W zasadzie, od biedy mogłem go u siebie trochę przenocować. Mieszkałem sam w tym wielkim domu zafundowanym przez naszego zespołowego menedżera.
    - Wiesz, jakbyś chciał, to mogę Cię u siebie trochę przenocować. - Mruknąłem i zakryłem usta dłonią, ziewając lekko. Cholerna piosenka, cholerny zespół, wszystko, cholerne! W dodatku nasz kochany lider, widząc, jak pracuje na to, aby go zadowolić, i tak się sapał. Chyba dawno nikt go porządnie nie obracał.

    OdpowiedzUsuń
  23. Otarłam wierzchem dłoni słony potok spływający po moich policzkach, zapewne od razu rozmazałam idealnie niegdyś zrobiony makijaż. Co się ze mną działo, kim się stałam? Ja święta, grzeczna dziewczynka, wiecznie milcząca, brzydząca się wszystkim co złe, nieodpowiednie i nielegalne. A teraz? Ta butelka whiskey wydawała się być teraz moją najlepszą przyjaciółką, której mogłam się wygadać bez obawy, że komukolwiek przekaże moje sekrety i grzeszki. Przymknęłam oczy, odetchnęłam głęboko i roześmiałam się cicho. Zdecydowanie przyjaciółka zaczęła przejmować nade mną kontrolę. Dlaczego zawsze im w tak cholernie łatwy sposób ulegałam? Jakbym nie miała własnej woli.
    Uniosłam butelkę po raz kolejny do ust, kiedy opróżniłam ją do połowy? Przecież siedzę tu od niedawna. Westchnęłam, skuliłam się w sobie próbując powstrzymać szloch, a wówczas ktoś przysiadł tuż obok. Poczułam jak szklana szyjka wyswobodza mi się z dłoni, nie protestowałam, równie dobrze, ktoś mógł mi ją roztrzaskać na głowie. Dziś jak najbardziej ta opcja mi odpowiadała. Opuszczona, samotna, sponiewierana przez osoby, które powinny kochać mnie bezwzględnie. Już nie musiałam poznawać biblijnego piekła, miałam je w końcu tu, na ziemi, w pieprzonym Fairfax. Powoli przekręciłam głowę, spojrzałam na niego załzawionymi oczami, pozwoliłam by kilka łez po raz kolejny spłynęło mi po policzku.
    - Kopę lat co? - wymruczałam dość nieprzytomnie pod nosem lustrując go wzrokiem. A potem? Potem po prostu przytuliłam się do niego jak gdyby nigdy nic i pozwoliłam sobie na płacz. Bo tak naprawdę, tylko będąc z nim czułam się bezpieczna, a nawet i to zostało mi odebrane.

    OdpowiedzUsuń
  24. Co ja robiłam? Jakim prawem siedziałam tu i przytulałam się do chłopaka..byłego chłopaka najlepszej przyjaciółki? Przecież zawsze mi powtarzała jak bardzo mnie uwielbia dlatego, że nigdy nie miałam jej tego za złe. Jak bardzo się wówczas myliła, a ja pragnęłam tyle razy wykrzyczeć jej to prosto w twarz...Uśmiechałam się jednak sztucznie i udawałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku i jestem wniebowzięta tych całym ich chorym związkiem.
    - Troszkę. - roześmiałam się nerwowo. To wszystko było zbyt skomplikowane, niemal chore. W jakim świecie żyłam? Co to za bajka, w której przyjaciółka odbija drugiej chłopaka, a następnie zostaje zamordowana? I dlaczego niekiedy cieszyłam się z takiego obrotu spraw?! Kim do cholery się stałam, co mnie opętało?
    Westchnęłam. Roześmiałam się po raz kolejny na jego pytanie, wreszcie odsuwając się na bezpieczną odległość i wycierając rozmazany makijaż zewnętrzną częścią dłoni, zapewne robiąc jeszcze większe mazaje.
    - Alkohol.- odparłam krótko uciekając twarzą od światła. Piekł mnie policzek, który jeszcze niedawno przeżył bliskie spotkanie z pięścią kochanego tatuśka, a teraz pewnie mienił się wieloma barwami, bynajmniej nie przyjemnymi dla ucha.- Mógłbyś oddać mi butelkę? Dziś się przyjaźnimy, cholernie za mną tęskni, tak sądzę.- przeczesałam długie, blond włosy palcami, wpatrując się w jego oczy, w których nie raz już utonęłam. Dziś jednak chwytałam się wszystkiego, nawet brzytwy by nie opaść na dno.

    OdpowiedzUsuń
  25. Prychnęłam cichutko wyraźnie niezadowolona, gdy zabrał butelkę z daleka ode mnie. A tak dobrze razem się bawiłyśmy, co z tego, że szeptała mi głupoty do ucha i zachęcała do zrobienia czegoś nierozważnego, zupełnie jakby zamiast whiskey była tu Berenice. Drżały mi ręce, spoglądałam na dłonie epileptyka i zastanawiałam się czy to ciało aby na pewno należy do mnie. Przygryzałam boleśnie wargę do krwi, do czasu aż nie pojawił się przed nami starsza wersja pana Craig. Nim zorientowałam się on wybuchnął a następnie roztrzaskał butelkę na drobne kawałeczki.
    - Ej! Jeśli chciał się pan napić to trzeba było powiedzieć, a nie odebrał mi pan rozrywkę. - warknęła nieprzyjemnym tonem, nie przejmując się tym co jego ojciec może o mnie pomyśleć. Już od dawna nie przejmowałam się opinią innych na mój temat.
    A potem podniosłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam przed siebie. Od nadmiaru łez i alkoholu pękała mi głowa.
    - Ojcowie, czym byłby świat bez nich! - wrzasnęłam by zaraz po tym się roześmiać. - Jeśli Cię nie bije to zachowuje się jak ostatni..No właśnie. I gdzie oni zgubili poczucie humoru? - mówiłam właściwie do siebie, wycierając brudne ręce o czarną sukienkę, która sięgała mi jedynie do połowy ud, a i na wysokich szpilkach jakimś cudem jeszcze się poruszałam.

    OdpowiedzUsuń
  26. Z uśmiechem na twarzy pozwoliła mu się wyprowadzić z baru i grzecznie dreptała przy jego boku aż do recepcji hotelu, gdzie oddaliła się na bok, czekając aż Tony załatwi pokój. Kiedy już podszedł do niej z kartą, wreszcie przejęła inicjatywę. Pociągnęła go do windy i nawet nie czekała aż się zamknie, tylko od razu namiętnie wpiła się w jego usta.
    Oderwała się od niego po chwili, spoglądając mu w oczy, jedną rękę wplatając w jego loki, a drugą układając na torsie chłopaka.
    - Liczę na owocną noc - wyszeptała, pochylając się nad nim i przygryzając płatek jego ucha, podczas gdy jej zwinne paluszki wślizgnęły się pod koszulkę i powoli badały jego lekko umięśniony brzuch.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  27. Coś ktoś mówił, chyba do mnie. Nie obchodziło mnie to, w moim życiu padło już tyle obraźliwych, niezrozumiałych i nie wartych zapamiętania słów. Opinia jego ojca naprawdę mnie nie obchodziła, dlaczego więc on się przejął? Dlaczego jego ojciec nagle zgiął się w pół wydając z siebie jęk spowodowany ogromnym bólem, co takiego właściwie się stało, podczas gdy ja próbowałam utrzymać się na nogach? Wszystko jedno. Zrobiłam krok do przodu w stronę schodów, rękoma upewniałam się, że ściana jest tuż obok, że istnieje i nie jest kolejnym wymysłem mej wyobraźni. Aż nagle uniosłam się nad ziemią, poczułam jak ktoś mnie chwyta, bierze na ręce, bez najmniejszego wysiłku.
    - Tony. - zamruczałam cichutko, niezbyt świadoma nawet tego co się ze mną dzieje i co się ciśnie na usta.- Postaw, jestem ciężka i mam nogi, jestem tylko pijana nie niepełnosprawna.- zamruczałam w jego szyję, mimowolnie się w niego wtulając. - Dokąd mnie niesiesz? - pytałam choć jego odpowiedź i tak bez skutku będzie obijała się w mojej głowie. - Naprawdę mnie postaw, jesteś taaaaki chudziutki, załamiesz się pode mną. - dodałam. Zapewne mogłam to powtarzać w nieskończoność, a on i tak zrobi jak zechce. - Daleko to? Ładnie tam chociaż, dzisiaj potrzebuje miejsca gdzie będzie ładnie i ciemno, nie możesz mnie dzisiaj dokładnie oglądać. - nawet on nie wiedział, że mój ojciec lubi się znęcać nad swoją rodzinką zarówno psychicznie jak i fizycznie. Zresztą kto podejrzewałby o to szanowanego i lubianego pana radnego? Wszyscy mu przecież współczuli. Chorej psychicznie córeczki, niedoszłej samobójczyni oraz żony z depresją, która z domu nie wyszła od 8 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  28. Berenice była jedyną osobą, która znała moją rodzinną sytację. To ona wiedziała jak pomóc mi podnieść się z dna w takie dni jak te. Już jej jednak nie było, a ja nie potrafiłam podnieść się z kolan, mogłam jedynie zagryzać wargi do krwi, wbijać boleśnie paznokcie w skóre. A on? Co działo się z nim? Nigdyś rozmawialiśmy niemal o wszystkim, stał się jedną z najbliższych mi osób, a gdy dowiedziałam się o jego związku z B...Nie wyobrażałam sobie by było jak dawniej, nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy jakby był kimś zupełnie mi obojętnym. Unikałam go, najprościej można ująć to właśnie w ten sposób.
    - Nic już nie jest tak jak dawniej, tęsknisz za tym czasem?- zapytałam cichutko, niemal szeptem, gorącym oddechem podrażniając jego skórę na szyi. Próbowałam się opanować, alkohol jednak skutecznie przejmował nade mną kontrolę. Nagle fakt, że był ukochanym mojej najlepszej przyjaciółki został odsunięty na bok, jakby był czymś naprawdę nie ważnym. Westchnęłam odchylając głowę do tyłu, a ręce zarzucając mu na kark, aby przypadkiem nie upaść. Ostatnim czego dziś chciałam byłby bolesny upadek na chodnik,oraz ból czterech liter przez kolejne godziny, a może nawet i dni. - Daleko to? Naprawdę powinieneś mnie postawić, nie jest jeszcze ze mną tak źle. To tylko ta klatka była krzywa...

    OdpowiedzUsuń
  29. Wszystko szło po jej myśli, chłopak ją pożądał, a i jej perspektywa dobrego seksu przypadła do gustu. Powoli robiła się z niej mała nimfomanka, ale tego nie dostrzegała. Jak tylko miała okazję i ochotę po prostu szła się pieprzyc i tyle.
    Teraz chciała tylko osiągnąć szczyt, z nim, a potem zostawić go samego jak tylko zaśpi. Dlatego nie zabroniła mu tych pieszczot, które jeszcze bardziej ją pobudzały. Sama nie była bierna, i chociaż jego ręka w okolicach jej kobiecości przyprawiała ją o szybsze bicie serca, to sama zacisnęła swoją na przyrodzeniu chłopaka, z prowokacją wpatrując mu się w oczy, kiedy zaczęła powolny masaż przez materiał spodni.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  30. W stanie normalnym nigdy nie zadałabym tego pytania, drżałabym zapewne z niepewności, wstydu i strachu. Teraz jednak moja przyjaciółka, niestety już martw - i nie mowa tu o Berenice- wpłynęła na mnie korzystnie. Przymknęłam oczy zaledwie na moment. Słyszałam jak oddycha, dość niespokojnie. Chciałam wiedzieć co siedzi mu w głowie, niegdyś pytałam o takie szczegóły.
    Jednak on odezwał się wreszcie, podczas gdy ja już niemal boleśnie, przegryzłam wargę do krwi.
    Tęsknił, czy to dobrze? A może powinnam panikować? Może to było niewłaściwe, niemoralne, choć przecież jej już tu nie było. Nie mogła szeptać mi do ucha i mówić jak powinnam się zachować.
    - Było mi z Tobą dobrze, tak myślę. - dodałam szeptem, nie wiedząc nawet, czy me słowa do niego dotrą. - Cudownie. Masz rację, niekiedy było cudownie. - uniosłam głowę i rozejrzałam się po okolicy. Pragnęłam choć dowiedzieć się dokąd zmierzamy. - Tony..- zaczęłam bawić się kosmykiem jego włosów rozbawiona i w jakiś sposób rozanielona. - Nadal troszczysz się o mnie, to urocze. Gdybym tylko mogła Ci jeszcze jakoś za to podziękować, jednak nigdy nie byłam w tym wystarczająco dobra...

    [ dodałam go do powiązań.powiedz czy jest dobrze ;3]

    OdpowiedzUsuń
  31. Villemo nie była osobą cierpliwą, dlatego też pomagała mu jak tylko mogła, zdzierając z niego i siebie niepotrzebne ubrania. O tak, teraz, gdy nie byli schowani za powłoką materiału, było o wiele ciekawiej. Półmrok, który panował w pokoju, tylko pobudzał jej już i tak wyostrzone zmysły.
    Boże, jak ona go teraz pragnęła! Chciała poczuć go w sobie, głęboko, jak najgłębiej. Nie mogła nic poradzić na ciche westchnienia, które wydobywały się z jej ust, gdy tak pieścił jej ciało. Wiedziała jak działa na mężczyzn, no i miała kolejny dowód.
    Ale nie chciała tego przeciągać, była strasznie niecierpliwa i zawsze chciała być górą, dlatego już po chwili podniosła się i złapała drobną rączką jego przyrodzenie, rytmicznie nią poruszając. Chciała jak najszybciej przejść do sedna, dlatego pochyliła się nieco, włosy opadły na jej twarzyczkę zakrywając ją jak kurtyna, a jej czerwone usta pocałowały główkę penisa, lekko na nim zasycając.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  32. No cóż, przy takim trybie życia jaki prowadziła dziewczyna, zabezpieczanie się było podstawą i chociaż była blondynką, które podobno za niezbyt mądre nie uchodzą, zażywała pigułki. Niechciana ciąża nie była jej do niczego potrzebna, ba, jeszcze utrudniła by jej życie.
    Wiedziała, że chłopak długo nie wytrzyma, a gdy już spuścił się jej w usta, całą spermę połknęła i wyssała wszystkie krople, które zostały na jego członku. Nic nie mogła na to poradzić, uwielbiała ten lekko słony smak, i jak tylko miała okazję to go próbowała.
    Nagła zmiana pozycji nieco ją zaskoczyła, ale jak tylko poczuła jego język na najwrażliwszej części ciała, głośno westchnęła, zaciskając palce na jego włosach i jeszcze bardziej przybliżając do siebie. Nie panowała już nad swoim ciałem, którym powoli zaczęły wstrząsać coraz większe dreszcze. Jednak dopiero po kilku minutach ciszę w pokoju przerwał głośny jęk spełnionej kobiety.
    - Wejdziesz we mnie wreszcie czy mam ci wysłać specjalne zaproszenie? - warknęła, gdy już się nieco uspokoiła.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  33. Przeszłość. Tak bardzo pragnęłam powrócić do dawnych czasów, gdy niczym nie musiałam się martwić, gdy moim największym przestępstwem było to, że mój chłopak,w środku nocy wyciągnął mnie z łóżka i zaprowadził nad jezioro. A później nastąpiły sprzeczki, jedna, druga, następna, coraz częstsze kłótnie właściwie o nic. Aż wreszcie rozstanie, jakbyśmy nigdy nie byli szczęśliwi, zapomnieli o wszystkim i po prostu wszystko skończyliśmy.
    I nie mogłam wyznać, że pragnę cofnąć czas i nigdy nie pozwolić mu wyjść. Nie potrafiłam przyznać się nawet przed sobą, że tęsknie za nim cholernie. A do tego dochodziła pamięć o Berenice, szacunek do niej i tęsknota. Nie mogłabym od tak powrócić do tego co było niegdyś między nami, wyłącznie ze względu na nią, choć nie wiem jak bardzo bym tego chciała.
    - Czasami. - odpowiedziałam spokojnie. - Ale wolę o tym nie pamiętać. - dodałam mówiąc szczerą prawdę. Jak każda była dziewczyna miałam nadzieje na to, że nasz związek opieral się tylko na chwilach szczęśliwych, a te złe od razu wyrzuciłam z pamięci. Tak było łatwiej. Odetchnęłam głęboko gdy posadził mnie na kanapie, przymknęłam oczy odchylając głowę do tyłu, a z nóg po chwili zrzucając szpilki. - Przytulnie tu..Zawsze lubiłam róże. - wymruczałam cicho pod nosem śledząc go wzrokiem. Co by było gdyby nagle zapalił światło? Ujrzałby pewnie dziewczynę w opłakanym stanie, pobitą, z sińcem i obtarciem na policzku, rozciętą wargą, z rozmazanym makijażem. Zazwyczaj doskonale to maskowałam, dziś jednak nawet na to siły nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  34. Po chwili już leżałam na kanapie, z nogami przerzuconymi przez jej oparcie i wpatrywałam się w coś co zapewne było sufitem. Nie byłam pewna, co chwilę robiło mi się ciemno przed oczami, głowa mi pękała, miałam ochotę krzyczeć z bólu.
    Padło pytanie, milczałam przez chwilę, aż wreszcie podniosłam się powoli do pozycji siedzącej.
    - Nie masz whiskey prawda?- zapytałam ze śmiechem wstając i udając się za jego głosem. - Daj cokolwiek. - przymknęłam na chwilkę oczy, zamruczałam cicho. Nie trzeba było dużo abym się potknęła i znalazła na podłodze. - Zapal i tak dowiedziałbyś się prędzej czy później.- mówiłam cicho, drżącym głosem, znowu miałam ochotę się rozpłakać, leżałam na podłodze i wstydziłam się tego kim jestem, och jak bardzo się w tym momencie nienawidziłam. Kiedy byłam z nim zachowywałam się zupełnie inaczej. Przez myśl by mi nie przeszło bym upiła się i płakała na środku ulicy, bym wyszła z domu w takim stanie, zdeptana przez ojca. - A gdy to zrobisz czy będziesz mógł przemilczeć to co zobaczysz i po prostu mnie przytulić?

    OdpowiedzUsuń
  35. Alkohol dziś był moim najlepszym wyjściem awaryjnym, ucieczka. A sam o tym miał przekonać się w momencie gdy jarzeniówki rozbłysły rozświetlając pomieszczenie. Dlaczego to wszystko spotykało mnie? Ojciec despota, matka zbyt w nim zakochana by zrobić cokolwiek, zamordowana jedyna, prawdziwa przyjaciółka. Ona jedyna znała mój sekret, ona jedyna potrafiła powiedzieć memu ojcu co o nim sądzi, co z tego, że po tego samego wieczoru pobił mnie tak dotkliwie w przestrodze, że trafiłam do szpitala? Lekarze pytali, a ja głupia kłamałam mówiąc, że to jacyś huligani, że spadłam ze schodów, byłam pijana i uderzyłam się o kant kuchennego blatu, albo, że nóż wyślizgnął mi się z mokrej dłoni i boleśnie skaleczył.
    Gdy mnie przytulił przylgnęłam do niego mocno, płakałam, który to już raz dzisiejszego dnia? Byłam taka bezsilna, momentami pragnęłam zamienić się miejscem z Berenice, raz niewiele zabrakło bym do niej dołączyła. Kiedy poprosił mnie o to, powoli skinęłam głową, pociągnęłam nosem, otarłam wierzchem dłoni łzy spływające intensywnie po obolałym policzku, syknęłam cichutko lecz wreszcie wstałam, a chwilkę później spełniłam jego prośbę kładąc się na kanapie.
    - Nie musisz tego robić. - wyszeptałam posłusznie zamykając oczy. - Nie powinieneś w ogóle widzieć mnie w takim stanie, zawsze chciałam być dla Ciebie idealna, a teraz z pewnością taka nie będę. Syknęłam ponownie cichutko kiedy chusteczka zetknęła się z raną.- To nic wielkiego...- co mogłam powiedzieć? Bywało gorzej? Miałam przecież liczne pamiątki sprzed lat świadczące o agresywności ojca. Westchnęłam wreszcie rozchylając powieki by spojrzeć mu w oczy. Byłam mu teraz tak bardzo wdzięczna..

    OdpowiedzUsuń
  36. Bałam się litości, tego spojrzenia pełnego współczucia. A on był taki delikatny, opiekuńczy i w żaden sposób mnie nie oceniał. Miałam ochotę wyznać mu jak bardzo go za to uwielbiam.
    Westchnęłam cichutko, po raz kolejny tego wieczoru. Wciąż wpatrywałam się w niego, powoli tonęłam, koiłam swój ból w jego spojrzeniu.
    O tylu rzeczach mu chciałam powiedzieć, a nie mogłam nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu, więc po jego słowach skinęłam jedynie głową. Przygryzłam dolną wargę, pękniętą przy kąciku, już od dawna nie krwawiącą, lecz dziwny posmak pozostał. Zastanawiałam się jakby to było znów poczuć jego wargi, zapomniałam już jak smakują. Nigdy przecież nie wiadomo, który pocałunek będzie tym ostatnim. Odwróciłam wzrok nie mogąc myśleć o tym wszystkim.
    - Nie jestem, nigdy nie byłam..- wyszeptałam cichutko, odwracając się w jego kierunku. Leżałam zaledwie kilka centymetrów od niego, czułam oddech, gorący, podrażniający mą skórę, jego zapach, nic się nie zmieniło. Wciąż na mnie działał.- Dziękuję. - odezwałam się po chwili szeptem, bojąc się zepsuć tę chwilę.- Bywało już gorzej.- nie wiem dlaczego to powiedziałam, wymsknęło się nim zdążyłam ugryźć się w język. Postanowiłam nadrobić tę wpadkę delikatnym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  37. `Jesteś taką samą, nic nie wartą szmatą jak ta twoja koleżaneczka! Myślisz, że będę to tolerował?! Moja córka się puszcza! Nie tak Cię wychowałem ty mało kurwo!` Znowu ten jego głos zaczął obijać mi się w głowie. Tamtej nocy było okropnie. Berenice jeszcze żyła, jeszcze mogła powstrzymać ją na duchu, zatrzymać ją u siebie na kilka dni póki rany się nie zagoją, póki opuchlizna nie zejdzie. Westchnęłam.
    - Nic. Znaczy..- odetchnęłam głęboko, co miałam odpowiedzieć? Odwróciłam wzrok, miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Tak bardzo wstydziłam się tego kim jestem, jak żyję, z kim żyję. Anthony był ostatnią osobą, która powinna o tym wiedzieć.
    - Nigdy nie chciałam mówić, ty nie pytałeś i byłam Ci za to zawsze cholernie wdzięczna. Tak bardzo nienawidzę siebie za to kim jestem, czuję się za wszystko winna bo może gdybym żyła inaczej, wszystko wyglądałoby normalnie...- głos mi się załamał. Z pewnością nie pragnęłam teraz okazać słabości. - Pamiętasz jak nie mogliśmy się zobaczyć przez jakiś tydzień? - zapytałam po chwili wracając wspomnieniami kilka miesięcy wstecz gdy wszystko było jeszcze dobrze.- Nie mogłeś wiedzieć, że byłam w szpitalu, przyjęli mnie pod innym nazwiskiem, zostało im to zapłacone, dobrze zapłacone. Mogę Ci tylko powiedzieć, że spotkanie z nożem do mięsa nie jest zbyt przyjemne. Albo wtedy gdy w ostatniej chwili odwołałam spotkanie? Chciałeś do mnie przyjść, nie mogłam Cię wpuścić. Miałam złamane trzy żebra, podobno jeszcze chwila a pękłaby mi śledziona. Tak więc to nic wielkiego...

    OdpowiedzUsuń
  38. Ilekroć starała się nie myśleć o kilku miesiącach poprzedzających nagłe zniknięcie Berenice, tym bardziej zastanawiała się czy miałaby jakiś wpływ na dalszy rozwój wydarzeń, gdyby zamiast skupiać się jedynie na własnym życiu poświęciła też trochę uwagi siostrze. Krótki romansik z Tonym może i był oczywistym błędem i jednocześnie krótkotrwałą przyjemnością, ale nie potrafiła go za żadne skarby cofnąć, zresztą początkowo nawet trochę żałowała, że po tym wszystkim nie wyznała jej całej prawdy. Obie zawsze ceniły wobec siebie szczerość, a mimo wszystko Carleigh ciekawa była ile sekretów tak naprawdę z jej ust nie usłyszała. Od kilku miesięcy coraz bardziej zatracała się we własnym egoizmie, skrywając prawdziwe ja za skorupą stworzoną z wielu różnych warstw. Odtrącona, osamotniona; rodzice żyli tylko ostatnimi wydarzeniami, zaś Jaggera praktycznie nie dało się spotkać w domu, bowiem ewidentnie przypadło mu do gustu włóczenie się niebezpiecznymi dzielnicami Fairfax, a nawet Norfolk. Każdy odgrywał w tym cyrku, jakąś konkretną rolę, której za wszelką cenę musiał się trzymać. Craig świetnie udawał poruszonego i wielce zakochanego chłopaka zabitej, chociaż świętym na pewno nigdy nie był. Nie zasługiwał na nią. Nie zasługiwał, ponieważ był kolejnym facetem, który zamiast kierować się rozumiem wolał słuchać rad dolnych partii ciała. Szczególnie jednej.
    Szatynka czekała na znajomego cierpliwie, a kiedy się zjawił, siedziała już na ławce przed domem, machając wesoło nogami, niczym mała dziewczynka. Lekko podkręcone włosy oraz alabastrowa skóra nadawały jej tylko czystej niewinności. Machinalnie posłała mu iście tajemniczy uśmiech, który zwiastował oczywiście jedno: dzisiejszego wieczoru łatwo się nie wywinie. Podniósłszy się z gracją, ruszyła w jego kierunku, a kiedy stanęła dostatecznie blisko bez pytania szybko wpiła w jego wargi. Zamierzała być miła, w każdym razie na tyle ile pozwoli jej zdrowy rozsądek. Pewnie poczuł się zaskoczony; raczej tak nie reagowała.
    - Chcesz wejść do środka czy idziemy w konkretne miejsce, gdzie będziemy mogli spędzić czas na piciu i zwierzaniu bez dociekliwych spojrzeń? - spytała spokojnie, przekrzywiwszy na bok zabawnie głowę - U mnie nikogo dzisiaj nie ma. Jednakże decyzja należy do Ciebie, Tony.

    OdpowiedzUsuń
  39. W głowie jasnowłosej przymykało tysiące przemyśleń, zwłaszcza na tematy związane z zamordowaną. Być może rozmowa z jej byłym chłopakiem nie była najlepszym pomysłem zwłaszcza, że jasnowłosa chciała trzymać się jak najdalej od świty dziewczyny, która sprawiła, że zwątpiła w siebie i swoje życie. W końcu mogła odseparować się od błahej przeszłości, lecz część dziewczyny nie chciała odpuścić, tylko uparcie trzymała się przeszłych zdarzeń jakby bała się zrobić krok w przyszłość. Westchnęła przeciągle i wciągnęła dym papierosowy do płuc po czym czując, że dotarło na miejsce wypuściła szarawy dymek.
    Zerknęła na mężczyznę z uśmieszkiem malującym się na jej pąsowych ustach. Jego ton głosu wcale ją nie zniechęcił wręcz przeciwnie ona jak zwykle szukała rozrywki w zawiłej rozmowie.
    -Na spokojnego też nie wyglądasz. Anthony, prawda?- Doskonale wiedziała, że ma rację, pytanie było czysto retoryczne.

    OdpowiedzUsuń
  40. - No cóż, na pewno będzie. Zwłaszcza, że trochę Cię znam.
    Ciekawe, jakby to było zamieszkać z facetem. Niby często, co prawda Kim, mój najlepszy przyjaciel, mieszkał u mnie, kiedy miał kłopoty z mężczyznami kobiet, które uwiódł, ale to było inne. A teraz, to trochę wyglądało... Wiadome.
    - Ej, a skoro masz problemy w tym lokum, to gdzie Ty do tej pory spałeś? - Spytałem, unosząc lekko brwi, zaciekawiony.

    OdpowiedzUsuń
  41. Widząc jego spojrzenie westchnęłam. Nie chciałam właśnie by on patrzył na mnie w taki sposób. Od razu zaczęłam żałować, że otworzyłam w ogóle usta. Mogłam mu przecież wmawiać, że po raz kolejny spadłam ze schodów.
    Odwróciłam wzrok, nagle poczułam się cholernie niezręcznie. A w dodatku gdyby dowiedział się kim jest mój oprawca, miałabym kolejne kłopoty. Jak wtedy gdy Berenice nie zdążyła ugryźć się w język podczas jeden z wizyt w moim domu.
    Przymknęłam oczy kładąc się wygodnie na plecach, nagle wszystko zaczęło mnie boleć, jakby ktoś uderzał w me ciało kijem baseballowym. Nie powinnam chyba wypowiadać swych myśli na głos przy ojcu, może podsunęłabym mu jeszcze kolejny, niezbyt optymistyczny scenariusz.
    - Może powinnam już pójść? Chyba wytrzeźwieje nim dojdę do domu. - zmieniłam temat, choć wizja wędrówki do tego piekła naprawdę mnie nie kusiła. Przygryzłam nerwowo dolną wargę, zadrżałam delikatnie. Dom, cholerne miejsce gdzie powinnam czuć się bezpiecznie, podobno.Uniosłam się nieco, po chwili pod wpływem procentów nachyliłam się nad nim. Kosmyki moich włosów muskały jego policzek. - Domyślasz się kto, ale proszę, nie rób nic głupiego. Radzę sobie..

    OdpowiedzUsuń
  42. Byłam słaba, cholernie słaba. Każdego dnia budziłam się z nowym pomysłem jak to wszystko zakończyć. I gdyby nie czujność matki, którą zaniepokoiła cisza w moim pokoju zapewne nie siedziałabym tu teraz obok niego i nie połykałabym łez bojąc się okazać choć odrobinę słabości i bezsilności, jaka mnie przepełniała.
    Uśmiechnęłam się nagle pogodnie, jakby ta rozmowa nigdy nie miała miejsca, a ja byłam zupełnie inną, spełnioną i szczęśliwą dziewczyną. Maska jaką zakładałam każdego dnia. Przeczesałam długie, blond włosy palcami, a po chwili przechyliłam lekko głowę, nie spuszczając z niego spojrzenia.
    - Jeśli chcesz, zostanę. Ale zróbmy coś co pomoże mi zapomnieć o tym wszystkim, o tej rozmowie również. Bo ty słodki Tony. - mówiąc bawiłam się kosmykiem jego włosów.- Nigdy nie powinieneś był się o tym dowiedzieć. Dla Ciebie naprawdę chciałam być zawsze idealna, a teraz gdy wiesz, że moje życie w żaden sposób nie przypomina bajki, trudno mi będzie osiągnąć pożądany efekt. Bo wy wszyscy, włącznie z Tobą mieliście żyć w przekonaniu, że ze mnie jest cholerna szczęściara, której nieco poprzewracało się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Bawiłam się kosmykami jego włosów i wzdychałam od czasu do czasu cichutko.Kiedyś świat wydawał się być bardziej dostępny, naprawdę łudziłam się, że będę w stanie go zmienić na lepsze, że będę jak superbohater. Wtedy, gdy byliśmy jeszcze razem, nawet te drobne przykrości ze strony ukochanego ojczulka, nie były takie straszne. Bo był on, a z nim przychodziło uczucie nieskończonego bezpieczeństwa i spokoju. A czego mogłam chcieć więcej? Dziś, było o wiele trudniej. Niektórzy śmiało nazywali mnie wariatką, jakby to, że czasami krzyczę bez powodu było czymś strasznym. A to, że karałam siebie, tak samo jak ojciec, choć to wydawało się być bardziej właściwie.
    - Słodki Tony. Nie chcesz wiedzieć jakie mam zdanie o sobie. Przeraziłoby Cię to i wtedy na pewno zmieniłbyś nastawienie do mnie. - nie wiem dlaczego ale uwielbiałam się tak do niego zwracać, jak do małego dziecka, które chce się otoczyć opieką. - A teraz zabawmy się trochę, mam dość tych smętów i użalania się nad sobą. Chcę spędzić noc z chłopakiem, który niegdyś zdobył me serce.- może zabrzmiało to dość dwuznacznie jednak nie miałam zamiaru gryźć się w język

    OdpowiedzUsuń
  44. - Cały Ty. Niezmienny, takiego Cię uwielbiałam wiesz?- nagle wrócił mi dobry humor, jakbyśmy naprawdę nigdy nie poruszyli tego niewygodnego dla mnie tematu. Skłoniłam się nawet by w tym całym entuzjazmie musnąć ustami jego policzek, a zaraz potem roześmiać się kładąc tuż obok niego, na swym płaskim brzuchu. Nagle ta sukienka jaką miałam na sobie stała się okropnie nie wygodna. Ale on o tym chyba nie powinien wiedzieć, prawda? Uśmiechnęłam się do niego najładniej jak umiałam, a na zadane przez chłopaka pytanie wzruszyła obojętnie ramionami. Gdybym to ja sama wiedziała co siedzi mi teraz w głowie, najzwyczajniej jednak bałam się swych myśli zważywszy na to, że moja zmarła przyjaciółka też mogła się w nich pojawić. A myślenie o niej nie było teraz upragnioną przeze mnie czynnością.
    - Napijmy się, razem. Inaczej to ja jutro obudzę się na kacu i będę wiedziała, że wszystko co się dzisiejszej nocy wydarzy to będzie tylko i wyłącznie moją winą. A później równie dobrze możemy pograć w prawdę czy wyzwanie, albo rozbieranego pokera choć w tym akurat jestem cholernie słaba. Albo...damy po prostu ponieść się chwili. Co ty na to panie Craig? Co byś chciał dzisiaj ze mną zrobić? To jedna, niepowtarzalna okazja...

    OdpowiedzUsuń
  45. Wiedziałam, że nie odmówi, nigdy tego nie robił, gdyż reputacja złego chłopca mogłaby szybko ulec zniszczeniu. Czasami miałam wrażenie, że jemu najbardziej na tym zależy. I oczywiście, poza tym liczył się też seks, jednak ja nigdy nie mogłam akurat na to narzekać. NIE! STOP! Nie możesz tak myśleć! A sio, kysz, już uspokój się dziewczyno! Miałaś być przecież taka grzeczna? A tym czasem całkowicie poprzewracało Ci się pod sufitem i wyobrażasz sobie grzeszne sceny z nim i sobą w roli głównej! A fe, naprawdę bardzo nie ładnie. Potrząsnęłam lekko głową. Naprawdę nie powinnam, jednak to wszystko, jego obecność, zapach, sposób w jaki na mnie patrzył i jak dotykał...To było silniejsze. Przygryzłam więc mocno wargę, z której po chwili zaczęła sączyć się krew. Nie bolało, do takiego bólu dawno przywykłam.
    - Z butelki.- odparłam szybko, krótko i na temat. Po co bawić się w nalewanie, rozlewanie przy okazji, zamiast napić się raz, a porządnie? - I naprawdę myślałam, że wybierzesz pokera. Ale cóż. Nauczysz się, język w cudowny sposób rozwiązuje się po alkoholu. Chcesz zacząć? Na pewno chcesz, od razu mówię, że chce wyzwanie. Boję się pytań od Ciebie bo zaczynam trzeźwieć.

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie mogłam się powstrzymać. Pod czas gdy on myślał, z tym swoim chytrym uśmieszkiem - swoją drogą zaczynałam, żałować, że nie wybrałam pytania, ale tchórzem przecież nie jestem o co to to nie! jakąś dumę trzeba mieć- ja sięgnęłam po jedną z butelek, jak zwykle wybierając coś cholernie mocnego. Nie poddałam się jednak i na chwilkę przyssałam się do niej, a przy okazji spoglądałam na niego [ jezu jak to musiało dwuznacznie wyglądać. W końcu jednak parskając śmiechem odstawiłam ją a zewnętrzną stroną dłoni otarłam swe popękane przez nieustanne przygryzanie, usta.
    - Striptiz? Ciebie już do reszty porąbało Craig. Mam na sobie tylko sukienkę no i bieliznę, ten striptiz będzie naprawdę malutki, a poza tym włącz muzykę, bez muzyki nie umiem.- spojrzałam na niego oczami kota ze Shreka, po czym wstałam gotowa do przedstawienia. Gdy włączył muzykę nie wiele mi trzeba było do szczęścia. Zawsze umiałam się ruszać, może to przez gimnastykę akrobatyczną, którą przed laty uprawiałam? Nie wiem. Tańcząc najseksowniej i wyzywająco jak tylko potrafiłam, powoli ściągałam z siebie sukienkę, śmiałam się przy tym, puszczałam mu "oczka" aż wreszcie po kilku minutach całego show, gdy czarna sukienka znalazła się na podłodze, mając na sobie tylko koronkową bieliznę, również w tym kolorze podeszłam i usiadłam na jego kolanach, zwrócona twarzą do niego, biodrami niemal obejmując go w pasie.- Moja kolej. Pytanie czy wyzwanie?

    OdpowiedzUsuń
  47. Boże, jak bardzo się stoczyłam, że teraz siedziałam tu na jego kolanach i tak ogromnie pragnęłam aby ściągnął z siebie tę pieprzoną koszulkę?! Zamruczałam mu cichutko do ucha, roześmiałam się potem, jak boga kocham - co bardzo wątpliwe- to wszystko przez ten taniec i to, że siedziałam teraz tu niemal naga! A dodajmy do równania kilkutygodniowy celibat i bam! Wiele nie trzeba aby powstała dziwnego rodzaju tragedia.
    - Niegrzeczny Tony wziął wyzwanie tak? Co to za wyzwanie skoro ty chętnie byś się teraz przede mną rozebrał, prawda? I bez tego zapewne to zrobisz. Więc może.. Może zadzwoń do tatusia i powiedz, że właśnie zrobiłeś mu wnuka. Nagle całe zło i kreatywność ze mnie uleciały. To twoja wina, wiesz o tym prawda?

    OdpowiedzUsuń
  48. Z każdą kolejną sekundą, podczas której obserwowałam go uważnie, moje usta wykrzywiały się w coraz szerszym uśmiechu. Miałam beznadziejnie genialnie, zły umysł i właśnie sobie to uświadomiłam. Może naprawdę powinni mnie zamknąć w psychiatryku? Poza tym uważałam, że ojciec chłopaka najzwyczajniej w świecie sobie na to zasłużył. Było nie zabijać mi przyjaciółki, masz za swoje ty nieczuły łajdaku. Gdzie ja teraz znajdę taką starą i dobrą whiskey?
    Kiedy wyjmował telefon uniosłam się nieco, bowiem wciąż siedziałam mu na kolanach, aby spokojnie wyjął urządzenie. Nie miałam przy okazji nic przeciwko aby niby przez przypadek musnął palcami moje udo. Ale niestety, moje zachcianki nigdy nie spełniały się akurat wtedy gdy najbardziej tego potrzebowałam.
    W skupieniu przysłuchiwałam się jego rozmowie z kochanym ojczulkiem, chichocząc czasami, nie mogąc się przed tym po prostu powstrzymać.
    - Moje kochane maleństwo z niepokalanego poczęcia. Nazwijmy go Jezus dobrze? Historia niczym z ewangelii jest taka romantyczna.- parsknęłam wreszcie śmiechem, na moment wtulając policzek w jego obojczyk. - Pytanie. - uprzedziłam go tym razem wybierając nieco ostrożniej.

    OdpowiedzUsuń
  49. Czekałam, niecierpliwie, a gdybym tylko mogła wbiłabym sobie paznokcie w skórę boleśnie. Bałam się tego co może paść z jego ust, nigdy przecież tak naprawdę nie wiedziałam co siedzi mu w tej uroczej główce. A gdy wreszcie zapytał na moment zamarłam. Wpatrując się w jego oczy zastanawiałam się co odpowiedzieć, czy nie tego się właśnie obawiałam? Niewygodne pytanie a jaka odpowiedź by nie padła, zapewne będzie nieodpowiednia. Ponownie tego wieczoru zaczęłam bawić się kosmykiem jego włosów, przez jakiś czas unikając jego spojrzenia.
    - Żałuję. - odparłam w końcu krótko i szczerze. - Często, a teraz chyba najbardziej. Ale czasu nie cofniemy prawda? - zsunęłam się z jego kolan aby opaść na miejsce tuż obok, nogi jednak założyłam tam gdzie, jeszcze sekundę temu siedziałam.

    OdpowiedzUsuń
  50. Obserwowałam go przez chwilę w milczeniu. Nic nie powiedział, nie wiedziałam już teraz jaki mam grunt pod nogami, czy będzie trwały, a może za sekundę rune znowu na dno? Kiedy dotykał mych nóg zadrżałam delikatnie, kiedyś zrozumiałabym to jako obietnicę, zapowiedź czegoś przyjemniejszego, dziś jednak nic nie było takie jak dawniej i już niczego nie potrafiłam dosadnie zrozumieć.
    - Nie uraziłeś mnie.- powiedziałam po chwili, przerywając wreszcie tę niezręczną ciszę.- Po prostu mogłeś zapytać o wszystko. Nawet..Nawet o to dlaczego próbowałam się zabić - założyłam, że wie o tym incydencie, w końcu kto o tym nie mówił jakiś czas temu? Byłam na językach całego miasta lecz na szczęście nie zdążyłam się nasłuchać zamknięta w psychiatryku-A ty wybrałeś pytanie, na które przed sobą do tej pory bałam się odpowiedzieć. Ale to może lepiej, przełamaliśmy poniekąd to całe tabu, w dziwny sposób jest mi lżej, choć nie wiem co o tym wszystkim myślisz Ty.

    OdpowiedzUsuń
  51. Musiała przyznać, że chłopak znał się na rzeczy. Było jej coraz przyjemniej, ale też czuła, że czegoś tu brakuje. Chciała być jeszcze bliżej, całkowicie się z nim zjednoczyć, dlatego uniosła nogi i oplotła go nimi w pasie, nieco pomniejszając przestrzeń ich dzielącą.
    Jego palce, usta, bliskość... to wszystko doprowadzało ją prawie do wrzenia, wiedziała że długo nie wytrzyma, chociaż dopiero co szczytowała. Nie lubiła też być czyjąś podwładną, dała mu jeszcze kilka minut, aż w końcu zacisnęła palce na jego ramionach, jeszcze mocniej oplotła go nogami i przekręciła się nie wypuszczając go ze swojego wnętrza , tak że teraz górowała nad nim, co wykorzystała i pochyliła się, wymuszając na jego ustach nieco zaborczy pocałunek.
    Nie chciała tego kończyć tak szybko, po prostu siedziała na nim, jej pochwa obejmowała jego członka, ale nie poruszała się. Ustami znaczyła wilgotne ślady na jego ciele, zaczęła od twarz, potem zjechała do sutków, które delikatnie przygryzła, i wróciła do delikatnej skóry na szyi, gdzie w jednym miejscu zacisnęła ząbki, zostawiając mu piękną malinkę.
    Dopiero teraz wyprostowała się, odrzuciła długie włosy na plecy i powoli zaczęła się wznosić i opadać.

    Villemo

    OdpowiedzUsuń
  52. Przymknęłam na chwilę oczy delektując się tym w jaki sposób mnie dotykał. Podniecał mnie w taki zwykły sposób, aż się bałam co będzie dalej. Musiałam się napić. Chwyciłam za butelkę i upiłam przynajmniej ćwierć jej zawartości. Sekundę później skrzywiłam się nieco gdyż przełyk okropnie mnie palił.
    Dodało mi to jednak odwagi i po chwili uniosłam się nieco by móc stopą muskać wewnętrzną stronę jego uda, uśmiechałam się przy tym niewinnie.
    - Mogłeś zapytać. Byłbyś jedyną osobą, która znałaby prawdę, bo poniekąd i Ciebie ona dotyczy.- ściszyłam głos niemal do szeptu. Miałam ochotę musnąć jego usta palcami, następnie swymi wargami, pragnęłam zerwać z niego tę pieprzoną koszulę. A Berenice? Do cholery była moją przyjaciółką! I gdyby wiedziała o naszej wspólnej przeszłości, zapewne teraz by mi kibicowała. Tak sądzę przynajmniej.
    - Co robimy dalej? Jakieś...Ciekawe propozycje?

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie mogłam się powstrzymać. Po chwili znowu siedziałam na jego kolanach, niemal przylegając swym ciałem do niego. Pragnęłam w tym momencie być jak najbliżej mężczyzny, dla którego niegdyś całkowicie straciłam głowę. Lustrowałam wzrokiem jego twarz licząc, że w jakiś sposób się zmieniła i mogę od nowa uczyć się jej na pamięć.
    - Może. O okazje nie trudno, wystarczą chęci nie sądzisz? Inaczej ten wieczór mogłabym spędzać sama, pijana, może w jakimś rowie.A tak..Jest ciekawie.- wymruczałam niemal w jego usta. Alkohol całkowicie przejął nade mną kontrolę.- A ty? Na co masz ochotę? Dziś spełnię każdą zachciankę.- kolejny raz, nie wiem już który zaczęłam nawijać na palec kosmyk jego ciemnej czupryny. Jak małe dziecko z upodobaniem godnym naśladowania. - Tylko bądź kreatywny. - dodałam tonem jakbym zwracała się do pięciolatka.

    OdpowiedzUsuń
  54. Dotykał mnie, zupełnie jak kiedyś, a ja myślałam, że oszaleję, że zacznę gryźć swe ręce błagając by przestał. Tak bardzo mącił mi w głowie, tak bardzo go pragnęłam i potrzebowałam. Czuł zapewne jak moje ciało drży, jak stęsknione jest za jego dotykiem. Jednocześnie nieustannie wpatrywałam się w jego tęczówki, tonęłam w nich i wcale nie pragnęłam wybawienia, nie potrzebowałam żadnego, cholernego koła ratunkowego. Oplotłam jego kark rękoma, dłonie zanurzając w jego bujnej czuprynie. Oczekiwałam odpowiedzi, a gdy padła, kąciki mych ust zadgrały.
    - Aż tak jesteś leniwy, że sam tego zrobić nie możesz? A może już nie potrafisz i potrzebne są Ci korepetycje?- wyzywający uśmiech, ton głosu, jednak nie musiał mi powtarzać swej prośby. Po chwili musnęłam jego wargi swymi ustami. Z początku delikatnie, bojąc się, że mnie otrąci, że wyśmieje i nazwie naiwną, z każdą kolejną sekundą przeradzało się to w coś bardziej czulszego, namiętnego i zachłannego niż mogłabym w ogóle zakładać. Tak cholernie za tym tęskniłam i prawdopodobnie pragnęłam mu to teraz udowodnić.

    OdpowiedzUsuń
  55. Z każdą chwilą mój pocałunek stawał się coraz intensywniejszy, a omal nie postradałam rozumu ze szczęścia gdy Tony go odwzajemnił. Jego usta smakowały dziś wyjątkowo słodko, choć mogłam to oczywiście zrzucić na tęsknotę za czyjąś bliskością. Padło na niego, nie miałam zamiaru żałować.
    Kiedy nagle położył mnie na kanapie, nie przerywając tej grzecznej czynności i zaczął górować nade mną, choć mi jak zwykle się to nie spodobało gdyż sama lubiłam przejmować kontrolę, wsunęłam dłonie pod jego koszulkę. Opuszkami palców muskała jego tors i wyrzeźbioną sylwetkę, marzyłam by zedrzeć z niego tę cholerną, drogą szmatę i całować go tam gdzie teraz znajdowały się moje palce.
    - To bardzo, bardzo złe i nie właściwe..- mówię między pocałunkami, które nieustannie mu skradam. Moje ręce teraz znajdują się niebezpiecznie blisko jego spodni, wyczuwam pod nimi materiał jego bokserek, których w moich wyobrażeniach już dawno nie ma na sobie. - Ale tego nie będę nigdy żałować jeśli ty również..- dodaję i w jakiś sposób zapraszam go by wziął sobie więcej, dziś chcę być w jego posiadaniu, w każdym tego słowa znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  56. 45 yrs old Software Consultant Dolph Brumhead, hailing from Drumheller enjoys watching movies like Americano and Kitesurfing. Took a trip to Redwood National and State Parks and drives a Ferrari 250 GT Berlinetta Competizione. powiedzial

    OdpowiedzUsuń